Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chciejstwa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą chciejstwa. Pokaż wszystkie posty

5/18/2020
Doroczna aktualizacja włosowa - 2020!
Ostatnią aktualizację włosową znajdziecie tutaj: KLIK!
Długość i fryzura
Już ostatnio wspominałam o tym, że długość moich włosów utrudnia w tej chwili utrzymanie ich skrętu na dłużej. Opowiadałam też o mojej opłakanej w skutkach wizycie u fryzjera w Brodnicy. No cóż, chyba nie będzie niespodzianką jeśli powiem, że w tej materii nie zmieniło się zbyt wiele ;)
Włosy są, oczywiście, jeszcze dłuższe niż ostatnio. Muszę chyba zrobić im zdjęcie kiedy są mokre, bo wtedy tak naprawdę to widać ;) Na razie nie myślę o ich długości jak o zapuszczaniu per se, ale faktycznie staram się podcinać tylko końcówki i trochę z ciekawości sprawdzam jak długie uda mi się wyhodować :P
Po beznadziejnym cięciu w Brodnicy przez... uwaga, prawie rok (!) nie udało mi się znaleźć czasu żeby iść na podcięcie końcówek. Doprowadziło to do tego, że chyba pierwszy raz od wpadnięcia we włosomaniactwo doszłam do stadium prawdziwego wystrzępienia końców na małe miotełki. W końcu jakoś przed Gwiazdką dostałam nagłej motywacji do ogarnięcia tematu.
Jako że w międzyczasie znowu się przeprowadziłam (tym razem do Nowego Miasta Lubawskiego), to znowu kompletnie nie wiedziałam gdzie iść... Wobec czego po prostu wpisałam hasło „fryzjer” w Google Maps i poszłam do najbliższej fryzjerki z wolnym terminem. Obyło się bez tragicznego etapu stylizacji, ale oczywiście widać było, że ścinanie falo-loków to nie była jej bajka.
W związku z tym cięcie jest totalnie meh, włosy wiszą bezpłciowo i tęsknią za panią Danką z Wejherowa. Powoli przymierzam się do kolejnego podcięcia i jeśli któraś z Was może polecić kogoś w okolicach Nowego Miasta Lubawskiego/Grudziądza/Olsztyna, to dawajcie. Jeśli nie, to znowu pójdę do salonu z Google'a i będę kwękać, że włosy się nie układają tak jak po wizycie u eksperta :D
Jeden szampon, by wszystkimi rządzić
Odkąd przełamałam psychiczną (w głównej mierze) barierę przed stosowaniem szamponów w kostce liczba butelek w mojej łazience zmalała drastycznie. Nie mam już szamponu łagodnego, szamponu mocnego i szamponu peelingującego, tylko jedną jedyną kosteczkę od Czterech Szpaków (i jest to już moje drugie opakowanie - do kupienia tutaj!).
Jeśli olejuję włosy (a robię to w tej chwili bardzo rzadko – myślę, że nawet nie raz w tygodniu...) to faktycznie używam odżywki lub maski myjącej (najchętniej Kallosa Color, obecnie balsamu na kwiatowym propolisie od Babuszki Agafii) do rozemulgowania go. Natomiast skórę głowy i tak zawsze myję szamponem w kostce i już teraz ostrzę sobie zęby na te polecone przez Was w jednym z moich niedawnych wpisów (klik!).
Czym odżywiam włosy:oleje, maski i odżywki; równowaga PEH
Jak już zdradziłam przed chwilą, obecnie nakładam olej na włosy wyjątkowo rzadko – po prostu wracam z pracy często za późno, by nałożyć go chociaż na te 2-3 godziny, a jeśli mam nałożyć na krócej to często odechciewa mi się całej imprezy i wolę nie nałożyć go w ogóle, a w zamian za to umyć włosy szybciej. Natomiast obu moich olejów (Anwen Mango do włosów średnioporowatych oraz kuchennego winogronowego) używam też często do wzbogacania maseczek i dostarczam włosom emolientów w ten sposób.
Po myciu zawsze nakładam jakąś odżywkę lub maskę i ogólnie stawiam na te emolientowe, a tylko raz na jakiś daję im dawkę protein czy nawilżenia. Najlepszą odżywką humektantową jest dla mnie bez wątpienia Nawilżający Bez od Anwen, a jedną z najlepszych proteinowych anwenkowa Zielona Herbata. Obie akurat mi się skończyły, więc pod presją kupiłam w Tesco pierwszego lepszego Glisskura z keratyną, a nawilżenia dostarczam biedronkową mgiełką (o niej pod koniec).
Z emolientami łatwo mi dogodzić: wzbogacony Kallos, bananowy Garnier czy olejowy Biovax już są super, a ideałem wciąż pozostaje maska Anwen do włosów wysokoporowatych. Więc i pod tym względem nie zmieniło się u mnie zbyt wiele :)
Na pewno mega ostrzę sobie zęby na odżywki w kostce. Mam ich już kilka na oku i składy wyglądają typowo emolientowo, a przecież to właśnie te produkty idą u mnie jak woda! Jeśli odżywki z Czterech Szpaków, Doliny Czeremchy lub Herbs & Hydro sprawdzą się u mnie chociaż w połowie tak jak szampon w kostce, to się chyba popłaczę ze szczęścia ;)
Na liście życzeń mam jeszcze anwenowe nowości (obie maski Sleeping Beauty) oraz ewentualne odżywki czy maski od Hairytale Cosmetics, bo jestem ich ogromnie ciekawa.
Nawilżający Bez kupicie tutaj, proteinową Zieloną Herbatę tutaj, anwenkę do włosów wysokoporowatych tu, a odżywki w kostce odpowiednio: Cztery Szpaki klik!, Dolina Czeremchy klik!, Herbs & Hydro klik!.
(tak się składa, że Cztery Szpaki mają w składzie humektant [sok z aloesu], Dolina Czeremchy proteiny [owsa], a Herbs&Hydro tylko emolienty z kropelką gliceryny pod koniec - czy możliwe będzie osiągnięcie nimi czegoś na kształt równowagi PEH? Jejku jej, oby!)
Jak stylizuję moje fale/loki
(typu 2c, wavy whirly)?
Uwierzcie lub nie, ale prawie ich nie stylizuję. Pod wieloma względami (jak ulubione odżywki) moja pielęgnacja włosów mało się zmieniła, ale pod kilkoma uległa diametralnej przemianie.
Najważniejszą zmianą jest to: przestało mi tak strasznie zależeć. To znaczy owszem, dalej chcę mieć ładne, długie, zdrowe włosy, ale jak się słabo skręcą czy oklapną to trudno. Gdy na drugi dzień skręt jest osłabiony, to w ogóle nie mam z tym problemu i właściwie w tej chwili normalne jest dla mnie, że co drugi dzień (po myciu!) mam włosy rozpuszczone, a w pozostałe dni noszę je w kucyku, koczku albo z palemką.
Z tego powodu moja stylizacja ograniczyła się do jednego prostego kroku: po myciu w mokre włosy wgniatam krem do loków Cantu Activator i to wszystko. Nie używam żelu do włosów, żadnych sprayów, fryzur do spania, ploppingu czy plunkingu. Zastanawiam się jedynie nad powrotem do mojej DIY mgiełki a la Jessicurl, ale serio – najpierw musiałoby mi się zacząć chcieć xD
Do tego totalnego niechcenia przyczyniło się to, że obecnie bywają ciągi kilku dni kiedy codziennie ćwiczę. A skoro nie chcę myć włosów codziennie, to i tak muszę godzić się z tym, że one co któryś raz będą w nie-idealnym stanie.
Niezbędniki: serum na końcówki, suchy szampon
Suchy szampon Toni&Guy zużyłam w bólach, ale zużyłam i wróciłam do ukochanego Batiste dla brunetek :D Nie ma dla mnie lepszego.
Byłam mega zadowolona z anwenkowego serum na końcówki Happy Ends (klik!), niedawno mi się skończyło. Po nim zużyłam wszelkie możliwe próbki (a dzięki saszetkom dołączanym do masek Biovax zebrało mi się ich bardzo dużo) i obecnie smaruję końcówki tylko kropelką oleju Anwen, tego do olejowania. Przy najbliższej okazji będę chciała wypróbować Happy Ends w wersji płynnej! (klik!)
Inne
Tu mogłabym dosłownie wkleić cytat z poprzedniego tekstu:
Nie stosuję obecnie masaży ani wcierek do włosów, a suplementuję wyłącznie to co przyjmuję ogólnie dla zdrowia i nie biorę nic konkretnie włosowego. Mam w zbiorach pojedyncze produkty, których z różnych powodów nie pokazuję we wpisie.
Produkty te widzicie powyżej. Intensywnie pracuję nad zużyciem ich na najróżniejsze sposoby ;)
Rok temu wyznaczyłam sobie także kilka zadań:
- poszukiwania znającego się na rzeczy fryzjera,- denkowanie produktów nielubianych (żel Kallos, pianka Biovax) i niezgodnych z CG (maska Dr. Sante),- znalezienie taniej CG-maski z keratyną do wprasowywania we włosy,- ogarnięcie sytuacji z szamponami: wybranie któregoś zdzieraka (Natur Vital lub Anwen) i decyzja przy którym szamponie łagodnym zostaję (któryś Anwen czy Fitokosmetik),- dokładne testy serum Happy Ends, ewentualne dokupienie drugiego produktu (na oku mam jedwab Green Pharmacy).
I, jak widać, mimo wszystko trochę poległam: sprawdzonego fryzjera w okolicy jak nie miałam tak nie mam, podobnie jak dobrej do wprasowywania (taniej!) CG-maski z keratyną. Ale resztę spełniłam bez problemu, a przy okazji bardzo zmniejszyłam moje zapasy kosmetyków do włosów!
Moje cele na ten rok określiłabym tak:
- poszukiwania znającego się na rzeczy fryzjera,
- zdenkowanie albo oddanie produktów niepotrzebnych czy nielubianych (żele do włosów, mgiełki...)
- zakup keratyny jako alternatywy dla taniej CG-maski do wprasowywania we włosy,
- testy odżywek w kostce i ewentualnie kosmetyków od wspomnianych wcześniej influencerek!
***
W tekście umieściłam linki afiliacyjne: to oznacza, że jeśli po kliknięciu w nie dokonacie zakupu, niewielki odsetek od transakcji trafi do mnie nie podnosząc jednocześnie ceny Waszego produktu. Z góry dzięki za takie wsparcie ;)
Jak zawsze czekam na Wasze polecenia! Wy zawsze potraficie mi coś podpowiedzieć ;)
xoxo,Ania

11/17/2019
Przegląd: kremy pod oczy z sensownym SPF!
Jeśli miałabym wybrać najważniejszy element pielęgnacji przeciwstarzeniowej to padłoby właśnie na ochronę przeciwsłoneczną. By dowiedzieć się na ten temat więcej, zajrzyjcie do kategorii FILTRY i wszystko stanie się jasne ♡ Niestety, te kremy z filtrem których używam najczęściej nie sprawdzają mi się w okolice oczu. Przez ostatnie kilka lat po prostu odpuszczałam temat, ale im głębiej wchodzę w temat pielęgnacji cery tym bardziej mi czegoś tutaj brakowało.

9/29/2019
Czy makijaż w weekend to konieczność i skoro nie, to dlaczego warto oraz jak go wykonać
W przedostatnim wpisie podzieliłam się z Wami czymś, co stanowi dla mnie właściwie nowy rozdział w podejściu do kosmetyków kolorowych.
Ogólnie nie mam problemu z wychodzeniem z domu bez makijażu, ale po prostu lubię go nosić i wykonywać. Tym niemniej w weekendy daję skórze odpocząć od kremu z filtrem, więc praktycznie zawsze mniej lub bardziej świadomie pomijałam też makijaż z wyjątkiem tych bardzo nielicznych sytuacji kiedy w weekend wyjdę z domu na jakieś spotkanie ;) W związku z tym przynajmniej kilkukrotnie musiało zdarzyć mi się to, co jest w tej sytuacji nieuniknione: wpadnięcie w takim nieogarniętym stanie na kogoś, na kim jednak wolałabym zrobić nieco lepsze wrażenie. Nie żeby spędzało mi to potem sen z powiek, ale humor czasem potrafił mi się na chwilę popsuć.
Bardzo żałuję, że z bloga Azjatycki Cukier zniknął wpis, w którym Basia cytowała kilka ciekawych badań mówiących o tym, że nasze dbanie o własny wygląd miewa często realny wpływ na samoocenę i nie tylko. Nie chcąc niczego przekręcić napomknę tylko, że o ile pamiętam w jednym z omawianych eksperymentów dziewczętom przed egzaminem kazano przymierzyć sweter albo strój kąpielowy, po czym okazało się że grupa „swetrowa” wypadła na egzaminie nieco lepiej. Osobiście uważam to zjawisko za fascynujące i stanowiące kolejny aspekt tematu dbania o siebie (czy to przez pielęgnację skóry czy włosów, makijaż, strój...).
Trzecim interesującym zjawiskiem jest to, że niejedna z nas po porannym rytuale dbania o schludny wygląd czuje się potem bardziej ogarnięta i zmotywowana do działania. Jeśli w sobotę nie przebierzemy się nawet z piżamy w zwykłe ubrania to bardzo możliwe, że dzień spędzimy faktycznie w łóżku albo na kanapie. Co nie zawsze jest czymś złym, ale jeśli chciałybyśmy w weekend nadrobić trochę zaległej roboty to na pewno warto zacząć poranek od przejścia z trybu odpoczynku w tryb aktywności – co może (ale nie musi!) obejmować choćby minimalny makijaż.
Jak wspomniałam w tekście „10 rzeczy, które zmieniłam na LEPSZE” dla mnie idealny przepis na taki delikatny makijaż opublikowała na swoim kanale Maxineczka. Na razie robię go tym, co mam w zapasach, ale docelowo chciałabym skompletować idealny zestaw w duchu tego o czym pisałam w poście „Makijaż minimalistki: czy go potrzebujemy, ile i właściwie jaki?”, czyli z kosmetyków:
- polskich,
- najchętniej indie,
- nietestujących na zwierzętach,
- od kreatywnych firm realizujących własne pomysły zamiast odpowiedników znanych produktów innych marek.
Mimo iż jeszcze trochę mi do tego idealnego zestawu brakuje to chciałabym już teraz go Wam pokazać. Między innymi dlatego, że Wasze rekomendacje są często bardzo ciekawe i gorąco liczę na to, że podpowiecie mi coś zaskakującego!
1. Naturalny krem tonujący
Maxineczka poleca zbyt ciemny dla mnie kosmetyk Eveline, a zresztą: od dłuższego czasu posiadam tonujący krem Cosnature (kupiony z polecenia Justyny!). Jest on konserwowany alkoholem, więc nie nadaje się do codziennego stosowania, ale w weekendy jest jak znalazł. Natomiast po skończeniu go chętnie znalazłabym zastępcę na polskim rynku... tylko gdzie? Kremy BB Miya i Vianek będą dla mnie na 99% za ciemne. Innych nie kojarzę i tu od razu uśmiecham się do tych z Was, które kojarzą coś w tym rodzaju ;)
Krem Cosnature można kupić TUTAJ - z góry dzięki! ♡
2. Korektor pod oczy
Obecnym na zdjęciu Bell „Magic Wand” nie sugerujcie się, raczej nie kupię go ponownie (chociaż wyrok jeszcze nie zapadł). Co prawda mam dwa inne korektory w zapasie, ale już dzisiaj chciałabym zapytać Was o Wasze ulubione polskie korektory pod oczy! Pytam zarówno o te delikatniejsze, idealne do tego minimalistycznego makijażu weekendowego, jak i o te mocno kryjące do używania na co dzień. Zaskoczcie mnie! :D
3. Puder transparentny
Choć na zdjęciu widać opakowanie po pudrze ryżowym EcoCera, to tak naprawdę tych pudrów używam codziennie, a w weekendy sięgam po coś jeszcze bardziej naturalnego: makę z maranty trzcinowatej. Zerowe obciążenie dla skóry, a mat (jak na to o jakim produkcie mówimy!) jest spektakularny. Ja w ogóle kocham wszystkie naturalne, sypkie transparentne pudry, ale rzeczy tak prostej i neutralnej jak ta mąka nie da się zbyt łatwo zdeklasować.
Ryżowy Fixer EcoCera można kupić TUTAJ - z góry dzięki! ♡
4. Połyskujący róż
Ogólnie bez dwóch zdań wolę matowe róże (w właściwie to róż w kremie po prostu), ale za radą Maxi do makijażu w sobotę czy niedzielę idzie lśniący róż mineralny: u mnie jest to Annabelle Minerals w kolorze Lily Glow. Rzeczywiście zgadzam się z tym, że potrafi on wtedy dodać cerze dużo zdrowia i używam go z rozkoszą. W tygodniu wracam do ulubionego różu w sticku, a blasku wolę dodawać sobie rozświetlaczem.
(ten kosmetyk dostałam w ramach zgłoszenia na konferencję Meet Beauty)
Róż Annabelle Minerals można kupić TUTAJ - z góry dzięki! ♡
5. Puder rozjaśniający do wewnętrznych kącików oczu
Tak się składa że mam takie dwa! Wkład z Inglota 503 do mojej paletki typu Freedom, a drugi w palecie do konturowania z Affect (chodzi o ten środkowy czyli D-0007). Myślałam że będę używać tych pudrów na okolicę pod oczami, ale szczerze mówiąc to najlepiej czuję się gdy tej okolicy nie pudruję w ogóle... Więc dzięki temu patentowi w ogóle będę miała jak je zużyć :D
6-7. Brwi!
Zasadniczo żel do brwi z Joko (kolor Chocolate) odpowiada mi, ale nie jest produktem którego mogłabym używać solo. Nie dlatego że jest z nim coś nie tak tylko dlatego, że moje brwi mają bardzo nierówną górną granicę i żelem nie da się tego według mnie skorygować. Patrzę na nagrane wczoraj wieczorem Insta Stories i na widok moich brwi aż zgrzytam zębami :D Więc dosłownie od dzisiaj dodaję do tego kroku cokolwiek czego da się użyć w roli pomady. Na zdjęciu widać cień do powiek którego próbuję się pozbyć, ale planuję później zastąpić go pomadą z Kobo, bo słyszałam o niej sporo dobrego!
8. Naturalny tusz do rzęs
W swoim filmie Maxineczka mówi o tym, że ze względu na swój perfekcjonizm w malowaniu rzęs od maskary woli po prostu podkręcenie rzęs zalotką. Ja tego perfekcjonizmu w sobie nie mam, więc poza podkręceniem chciałabym podkreślić je tuszem i to na pewno lżejszym niż używana przeze mnie na co dzień maskara wodoodporna. Byłam BARDZO zadowolona z tuszu Deborah Formula Pura (i nawet dzięki Basi mam jedno opakowanie w zapasie ♡), ale eksplorując asortyment polskich firm kosmetycznych zdecydowałam się na zakup naturalnego tuszu Felicea. Wstępnie jestem z niego chyba wystarczająco zadowolona, ale z ostatecznym werdyktem też się jeszcze wstrzymam.
9-10. Balsam do ust/naturalna szminka
Ogólnie idealnym balsamem do tego makijażu byłby Lip Perfector od Resibo, ale niestety końcówkę swojego już dawno zgubiłam, a jego cena chwilowo powstrzymuje mnie przed zakupem nowego. Dla mnie balsamem, któremu jest jakoś w miarę do niego najbliżej jest rokitnikowa pomadka od Sylveco! A gdy mam ochotę na odrobinę koloru na ustach sięgam po naturalną pomadkę Felicea (moja jest w kolorze 28 cień ametystu*). Na marginesie, po wpisie u Anne Marie na temat pomadek o dobrym składzie (klik!) zapragnęłam szminki Boho Beauty, ale w sumie to sama nie wiem już czy ta firma jest polska... Może któraś z Was się orientuje?
* Swoją drogą, najpierw kupiłam kolor 24 szary róż, mimo że na zdjęciach wyglądał totalnie pomarańczowo: uznałam, że nazwa nie mogła wziąć się znikąd, a zdjęcia muszą być po prostu przekłamane. Kolor okazał się być dokładnie taki jak na zdjęciach, więc po prostu oddałam pomadkę Mamie (ma jesienny typ urody). Człowiek który wymyślał nazwę musiał być chyba daltonistą :P
Kojący balsam do ust Resibo można kupić TUTAJ, a rokitnikową pomadkę Sylveco TUTAJ - z góry dzięki! ♡
Podsumowując stwierdzam, że aż TAK wielu kosmetyków do idealnego zestawu mi nie brakuje. Rzecz rozchodzi się głównie o krem tonujący i korektor pod oczy, bo co do tuszu i szminek sprawa nie jest specjalnie paląca. Chociaż oczywiście z chęcią sprawdzę każdą Waszą polecajkę :)
A Wy malujecie się w dni, kiedy relaksujecie się w domu?
Jakie kroki wtedy pomijacie, a które z nich zmieniacie?
Pozdrowionka,
Ania

7/21/2019
Naturalnie pachnące perfumy dostępne w perfumeriach Douglas
Po moim niedawnym wpisie i insta-pogadance o niszowych i naturalnie pachnących perfumach dostałam od Was super miły odzew, ale i kilka komentarzy dotyczących tego, jak droga jest to przyjemność. Trudno się z tym spierać: moja paczka z perfumerii wypachniona była perfumami Lys 41 marki Le Labo o cenie bagatela 720 zł za 50 ml (albo 1020 zł za setkę...) i chociaż woń jest nieziemska, nie wyobrażam sobie takiego zakupu w tym momencie. I z tego co mi piszecie, Wy też nie.

6/16/2019
Komputerowy analfabetyzm, krem z filtrem na bogatości i perfumy wybierane w ciemno czyli CHCIEJLISTA 2019!
Chwilę temu obchodziłam moje 28. urodziny i z tego tytułu spełniłam parę swoich drobnych zachcianek (oraz jedną większą – zajrzyjcie dziś na moje Stories by zobaczyć o czym mowa!). Często w takich sytuacjach aktualizuję i porządkuję moją chciejlistę, więc jeśli chcecie zobaczyć jak wygląda one obecnie to zapraszam!

5/18/2019
O perfumach dla laika przez (prawie) laika
Zacznijmy od najważniejszego: praktycznie nigdy nie podobają mi się żadne perfumy z drogerii czy perfumerii. Jasne, pośród setek buteleczek zdarzały się takie w miarę i miło było dostać takową w prezencie, ale nigdy nie trafiłam na coś takiego co rozkochałoby mnie w sobie na tyle by wydać kilka stówek na flakon. Z kolei w tych tańszych bardzo denerwowało mnie, że czuję na każdym. Gdyby dany zapach był spełnieniem moich marzeń to byłabym w stanie przełknąć brak oryginalności albo wysoką cenę, ale w momencie gdy mówimy o zapachach „w miarę” to perfumowanie wydawało mi się w moim przypadku zabiegiem totalnie na siłę.

11/08/2018
Trudny kompromis w slow fashion dotyczy obuwia. A oto dlaczego.
Dobrej jakości buty to
rzecz, w którą warto zainwestować – to hasło, z którym zgadza się chyba każdy,
kto dobrej jakości obuwie nosi. Zacznijmy od kwestii zdrowotnej: dobrze zaprojektowany
but o odpowiedniej wysokości obcasa, sztywniejszej cholewce czy innych walorach
konstrukcyjnych potrafi poprawić nam dzień jak mało co! Ten, komu zdarzyło się
spędzić cały dzień na nogach w niewygodnym obuwiu wie co mam na myśli. I nie
chodzi mi tylko o niebotycznie wysokie obcasy! Płaskie jak naleśnik trampki czy
baleriny o podeszwie tak cienkiej, że czujemy przez nią każdą nierówność
chodnika też potrafią dać nieźle w kość. Nie zapominajmy też o odpowiednio
wyprofilowanym wnętrzu buta. Na dobrej konstrukcji obuwia zyskują nie tylko
nasze stopy same w sobie, ale i kręgosłup. Szczerze mówiąc dla mnie samo
zdrowie i wygoda to kwestie wystarczająco ważne, by trzymać się butów wyższej
jakości.

8/22/2018
Jak skorzystać z promocji w Rossmannie i nie zwariować. Ani nie zbankrutować.
W Rossmannie nowa promocja! Aktualnie obok tych -51% na kosmetyki kolorowe promocje 2+2 są największymi akcjami tego typu w drogeriach
stacjonarnych i myślę, że warto z nich korzystać. Ale, ale! wszystko z głową.
Jeśli idziemy do sklepu i łapiemy za rzeczy, których nie planowałyśmy kupować, to
nawet jeśli kosztowały 10% oryginalnej ceny my tracimy pieniądze (a nie oszczędzamy je). Więc moją
podstawową wskazówką jest:

7/12/2018
Szybki update z kosmetykami z Drogerie Markt!
Już myślałam, że moje zakupy w Drogerie Markt zawężę do
minimum: ukochany balsam do ciała Balea MED, żele do włosów Balea MEN i raz na
jakiś czas odżywka z linii Balea Professional. Nie byłoby to dla mnie żadnym
wyrzeczeniem, bo w temacie pielęgnacji włosów zidentyfikowałam już większość najważniejszych ulubieńców, a w pielęgnacji twarzy DM nigdy nie miał mi nic
ciekawego do zaoferowania.

6/23/2018
Mój ideał do stylizacji włosów: o żelach Balea MEN z Drogerie Markt ♥ Analiza WSZYSTKICH składów (nawet tych złych)
Moje włosy są naturalnie kręcone,
ale wymagają pewnej stylizacji dla ładniejszego wyglądu i
utrzymania skrętu na drugi dzień, bo z taką częstotliwością
myję głowę. Przed ścięciem włosów dla fundacji Rak'n'Roll
stosowałam tylko odżywkę bez spłukiwania, przez co moje bardzo
długie i ciężkie wtedy pukle jedynie wiły się w dość delikatne
fale typu 2a.

5/25/2018
Ej, dawno nie było chciejlisty! Może by tak chciejlista?
Od początku blogowania serio próbuję publikować ją co
roku i jakoś nigdy nie wychodzi. Tym razem w miarę się udało, ale
i tak z opóźnieniem ;) Wcześniejsze listy znajdziecie pod etykietą „chciejstwa” i zdradzę Wam, że na dziesięć zamieszczonych w
nich marzeń osiem udało mi się spełnić! Zobaczymy jak pójdzie z
tymi ;)

3/27/2017
Wydaję moje ciężko niezarobione pieniądze, czyli coś jakby wishlista.
Dziś wpis na luzie ;) Mam nadzieję, że się Wam spodoba, a przy okazji niezmiennie proszę o wypełnianie i udostępnianie mojej ankiety (klik!).
Za każdą pomoc dziękuję! <3
Kiedy zaczynałam studia, wydawało mi się, że pierwsza pensja
po nich to będzie COŚ ;) Planowałam całą ją przehulać, może wydać na designerską
torebkę albo wymarzony zegarek od Michaela Korsa. Na szczęście wywietrzało mi
to już z głowy i żadnych romantycznych gestów tego typu nie planuję, ale marzy
mi się coś innego: spełniać stopniowo takie mniejsze zachcianki, które chodzą
mi po głowie nieraz od lat. O ile pieniędzy od rodziców nie miałabym serca
wydać na takie rzeczy, o tyle moją własną krwawicę czemu nie? Kto bogatemu
zabroni? ;D
Dziś chciałabym Wam pokazać kilka rzeczy, które w tej chwili
znajdują się w mojej ścisłej czołówce wymarzonych drobiazgów. Pokażę je Wam w
kolejności z grubsza chronologicznej, żebyście zobaczyły jak długo potrafię
chodzić koło zakupu, jeśli wydaję się sobie nie dość godna na daną rozpustę ;)
1. Krem pod oczy: Mizon, Snail Repair Eye Cream
1. Krem pod oczy: Mizon, Snail Repair Eye Cream
Data zakochania: wakacje (?) 2013
Ten krem wypatrzyłam wieki temu u Alinki: klik! Skład jest taki, że zapragnęłam go od razu. Od tamtej pory
przerobiłam dziesiątki preparatów pod oczy, a jednak to o tym dalej myślę i prędzej czy później na pewno będę chciała skonfrontować moje oczekiwania z rzeczywistością.
Do kupienia: np. na Triny (klik!), ale ogólnie łatwo go
znaleźć – uważajcie tylko na podróbki!
2. Myjka: Dermofuture, szczoteczka soniczna do oczyszczania twarzy
Data zakochania: 2014 r.?
Tak naprawdę to na początku zakochałam się nie w tej myjce,
tylko oczywiście w modelu Foreo Luna, który szturmem zdobył blogosferę (jak mi się zdaje)
w 2014 roku. Już wtedy wiedziałam, że to powinno być coś dla mnie: dokładne oczyszczanie,
masaż, wiecie - wszystko co lubię. I jeszcze nie tak dawno temu wymieniłabym tu
pewnie Lunę, a nie produkt Dermofuture, ale filmik Czarszki (klik!) przekonał
mnie, że jednak dla mnie lepsza będzie ta właśnie wersja. Dermofuture jest
większa, ma większą powierzchnię z wypustkami i zamiast „dzióbka” jest bardziej
spłaszczona. Ja chcę, żeby moje mycie przebiegało maksymalnie szybko i dlatego
rozglądać będę się właśnie za tą. Tylko że za zieloną :D
3. Książka: „Chirurgia plastyczna w Twoich rękach”
Data zakochania: luty 2015 r.
O książce przeczytałam u Azjatyckiego Cukru ponad dwa lata
temu w jednym z jej wielu wpisów na temat masażu: klik! Jak wiecie, jestem ogromną fanką tej formy pielęgnacji. Nic dziwnego, że tej
książki zapragnęłam od razu i jestem przekonana, że w końcu na pewno ją kupię.
A wtedy będzie się działo ;)
Do kupienia: na Azjatyckim Bazarze (klik!) oraz pewnie w azjatyckiej części internetu ;)
4. Krem: Sederma, Retises 0.5% Forte, Regenerujący Krem Przeciwzmarszczkowy
Data zakochania: maj 2016 r.
Pamiętam jak dziś, że o kremie przeczytałam w komentarzu pod
tekstem Ziemoliny z bloga Kosmostolog (klik!). O samym kremie możecie poczytać na stronie producenta, a ja podsumuję tylko:
zawiera 0,5% retinolu, propionian retinylu 0,22%, roztwór oligopeptydu
palmitylu 6%, glukozyd askorbylu 1%, kwas bosweliowy 1%, a nawet glikoproteiny
z Oceanu Antarktycznego 1% (cokolwiek to jest ;D). Jeśli czytacie moje teksty
na temat pielęgnacji anti-aging (przeciwstarzeniowej) [klik!] to wiecie, że to jest wszystko co kocham. Kremu jeszcze nie miałam, a przed
jego zastosowaniem wypadałoby zahartować cerę jego bratem z tej samej serii o mniejszym
stężeniu retinolu, ale docelowo ten właśnie kosmetyk chciałabym wprowadzić do swojej pielęgnacji
na stałe.
Do kupienia: w aptekach internetowych i stacjonarnych,
najtaniej chyba tutaj: (klik!)
5. Makijaż: Annabelle Minerals, Primer PRETTY NEUTRAL
Data zakochania: listopad 2016 r.
Tak naprawdę troszkę kłamię – w listopadzie to ja się
dopiero dowiedziałam o istnieniu tego produktu z bloga Kolorowo i Pachnąco
(klik!). Dopiero później mój mózg połączył kropki i dotarło do mnie, że skoro
podstawowym składnikiem tego pudru/primera jest zielona glinka, to powinien delikatnie
gasić różowe tony – a jest to coś, z czym walczę ;) Jak wiecie z opisu mojej
cery (klik!),
mam na policzkach stale rozszerzone naczynka, które nie spędzają mi snu z
powiek, ale jednak istnieją ;P Natomiast przede wszystkim stosuję na twarz mocne
kosmetyki, na które reaguję czasem zaczerwienieniem, a czasem wręcz
podrażnieniem (w poprzednim poście przeczytacie jak radzę sobie z podrażnieniami skóry!). W każdym razie, zaróżowiona jestem często, a ostatnimi czasy w ogóle nie chce
mi się używać podkładu. Taki naturalny, zdrowy i może nawet neutralizujący te różowe tony
primer to byłoby coś dla mnie stworzonego. Tak czuję.
Do kupienia: na przykład tutaj (klik!)
Tak lista prezentuje się dzisiaj, 27.03 Anno Domini 2017.
Znam siebie i wiem, że ja stosunkowo łatwo zapalam się do fajnych składowo kosmetyków, namiętnie dodaję
wszelkie zakładki do niezliczonych folderów, bez mała wzdycham do
kosmetyków nocami i więdnę z tęsknoty ;) a potem… zapominam. Na horyzoncie pojawia
się coś fajniejszego, ciekawszego. Ja się edukuję i odkrywam, że nie wszystko
złoto co się świeci. Albo całkiem zmieniam swoje cele, a co za tym idzie –
potrzebne do ich realizacji środki. Słowem, bywa różnie. Natomiast za wyjątkiem
primera Annabelle, wokół wymienionych tutaj produktów chodzę od roku albo i
dłużej (rekordzista – CZTERY lata), więc pewnie marne szanse, żeby coś mi się
tutaj odmieniło, dopóki ich nie wypróbuję. I wtedy albo skonsumuję to uczucie,
albo… czar pryśnie </3
Jak Wy podchodzicie do zakupów? Co jest na Waszych wishlistach?
Jeśli macie takie posty na blogach, koniecznie podeślijcie je w komentarzach :) A jeśli pytałyście o coś pod poprzednimi postami i nie dostałyście odpowiedzi, wklejcie swoje pytania pod tym postem :)
Pozdrowionka!
A.

12/21/2015
5 strategii na udany podarunek dla Kosmeonautki ;)
Kocham, kocham, kocham kupować bliskim
prezenty. O tych bożonarodzeniowych intensywniej myślę już od sierpnia,
bo nie ma dla mnie większej satysfakcji niż ten najszczerszy z
uśmiechów na widok trafionego podarunku.
Przepisów na udany prezent świąteczny
jest wiele. Żaden nie jest skuteczny w stu procentach, bo wiele
zależy od jego realizacji oraz osobowości samego obdarowanego –
są przecież tacy, którym nie dogodzi się nigdy ;) Pomyślałam
jednak że podzielę się z Wami moimi ulubionymi strategiami. Może
tym, którzy w desperacji planują jeszcze zakupy w tym tygodniu przydadzą się już teraz? A jeśli tegoroczny szał
zakupów macie już z głowy, to wskazówki mają szansę przydać
się Wam za rok albo w międzyczasie przed urodzinami bliskich czy
innymi okazjami :)

12/05/2014
Drogi Święty Mikołaju, w tym roku proszę cię o...
Już za niecałe dwie godziny Mikołajki, więc czas najwyższy
na publikację jednego z moich ulubionych typów postów: listy
wymarzonych podarunków, jakie chętnie zobaczyłabym pod choinką :)
Dzisiejszy post będzie naszpikowany uśmieszkami niczym Jon Snow
strzałami po spotkaniu z Ygritte, bo – przyznaję się bez bicia – kocham świąteczną atmosferę z całym tym kiczykiem,
powtórkami „Love Actually” w telewizji i Marią Carey w co
drugim supermarkecie ;)