4/11/2015

Recenzja: odżywka do paznokci Sally Hansen, Maximum Growth

Mój tryb życia przez większość czasu nie pozwala mi na noszenie kolorowych, ani tym bardziej długich paznokci. Niestety, ja nie cierpię mieć ich „gołych” i ważne jest dla mnie, by pokrywała je choćby warstwa przezroczystej emalii. Mając do wyboru odżywkę i bezbarwny lakier do paznokci, decyduję się zawsze na to pierwsze w obawie, że moje naturalnie mocne i twarde paznokcie mogłyby się pogorszyć od malowania ich byle czym.

Przez ładnych parę lat moim dyżurnym produktem ku temu przeznaczonym była powszechnie znana odżywka Eveline z diamentem i tytanem. O jej zaletach słyszał chyba każdy, ale niestety równie dobrze znaną cechą tego produktu jest też zawartość formaldehydu w jego składzie. Choć zasadniczo wychodzę z założenia, że jeśli takie składniki nie przekraczają w składach produktów określonych norm to raczej nie ma co popadać w paranoję i jeśli coś nam nie szkodzi, to czemu nie? Choć liczne internautki straszą onycholizą paznokcia po Eveline, mnie nawet po wielu opakowaniach nigdy to nie spotkało. Jednakże przy którejś z kolei promocji na odżywki firmy Sally Hansen skusiłam się na jakaś, by dać szansę na wykazanie się jakiejś odżywki bez niepokojącego składnika. Jakie były efekty? Przekonajcie się same.



Bez większego filozofowania mój wybór padł na odżywkę Maximum Growth. Do koszyka wpadł mi typowy arkusik kartonu z „szufladką”, w której znalazła się szklana buteleczka o pojemności 13,3 ml i wąskim pędzelkiem.

Skład prezentuje się tak:

BUTYL ACETATE, ETHYL ACETATE, ALCOHOL DENAT., NITROCELLULOSE, ADIPIC ACID/NEOPENTYL GLYCOL/TRIMELLITIC ANHYDRIDE COPOLYMER, ISOPROPYL ALCOHOL, TRIMETHYL PENTANYL DIISOBUTYRATE, TRIPHENYL PHOSPHATE, ETOCRYLENE, BENZOPHENONE-1, HYDROLYZED CORN/SOY/WHEAT PROTEIN THIOGLYCOLAMIDE/ THIOPROPIONAMIDE, HYDROLYZED SILK, CAPRYLYL GLYCOL, PHENOXYETHANOL, CHLORPHENESIN, BUTYLENE GLYCOL, HEXYLENE GLYCOL, D&C RED NO. 6 BARIUM LAKE (CI 15850), D&C YELLOW NO. 5 ALUMINUM LAKE (CI 19140).

... lecz przyznam bez bicia, że na składach produktów do paznokci nie wyznaję się w ogóle. Na pierwszy rzut oka rozpoznaję proteiny zbóż i jedwabiu oraz alkohol, ale to tyle.


Odżywka ma raczej typową, średnio gęstą konsystencję i przejrzyście różowy kolor. Producent zaleca dokładanie kolejnej warstwy co drugi dzień, a ponadto zapewnia, że sposób działania odżywki będzie polegał na zabezpieczaniu końcówek paznokci. Ponieważ jest to rzecz, do której konkretnie odniosę się w niniejszej recenzji, wyjątkowo przedstawiam Wam tu tę obietnicę producenta. Może zauważyłyście, że w moich recenzjach nigdy tego nie robię :P Wynika to z prostej przyczyny: sama już dawno nie zwracam na nie uwagi. Serio. Nawet nie tak, że je sobie czytam i traktuję z przymrużeniem oka. W ogóle na nie nie patrzę, chyba że wybitnie mi się nudzi albo coś zaczyna mnie intrygować. W innych przypadkach te złote góry, które zawsze są nam obiecywane w ogóle mnie nie interesują i nie widzę powodu, by marnować na nie miejsce w moich wpisach :)

Tymczasem, jak wspomniałam - producent obiecuje, że mocne paznokcie, które się nie łamią i nie rozdwajają „rosną szybciej”. Chciałabym też w tym miejscu podkreślić, że w mojej opinii żadna odżywka w lakierze nie ma prawa zadziałać na wzrost inaczej: spójrzcie proszę, gdzie w naszym palcu znajduje się odpowiedzialna za wzrost macierz paznokcia. Marne szanse, by coś tam dotarło (o odpowiednim stężeniu nie mówiąc).


Recenzowana odżywka i dotychczasowy (nie)zdetronizowany ulubieniec. 
… a ja mówię: bullshit. Ta odżywka jest po prostu beznadziejna :/ To, co mnie najbardziej w niej zdenerwowało to fakt, że nie spełnia podstawowego zadania dla którego ją kupiłam: zapewnienia estetycznego wyglądu paznokci. Po nałożeniu jest „miękka”. Słabo przylega do płytki paznokcia i (zwłaszcza u jego nasady) najpierw bąbluje, potem nadrywa się, aż w końcu całkowicie odpryskuje. Wygląda to ok-rop-nie, zwłaszcza na etapie naderwania, gdy tworzy brzydkie, białawe płatki sterczące znad paznokcia. Starałam się to uwidocznić na zdjęciu, ale mam troszkę za słaby aparat do tego...




Może znalazłby się głos, który powiedziałby: okej, nie spełnia twojego podstawowego zadania, ale jej podstawową misją było zabezpieczyć końce paznokci i przez to „przyspieszyć” ich wzrost! Czy tu również jest tak źle?

Niestety, ale tak. Z powodu najprostszego mankamentu świata: ścierania się odżywki z końców paznokci. Coś, co owszem – zdarza się przy każdym lakierze, ale nigdy nie zdarzyło mi się z Eveline. Jeśli odżywkę Sally Hansen Maximum Growth nałożę na paznokcie rano, już wieczorem widzę bardzo duży ubytek na końcach paznokci. Co prawda, według producenta i tak mamy co drugi dzień zmywać ją i nakładać od nowa, ale tak częste maltretowanie paznokci i skórek zmywaczem też jest przecież totalnie bez sensu.



W związku z tym, nikogo nie zdziwi chyba jeśli napiszę, że u mnie odżywka nie działa – a przynajmniej nie działa na przyspieszenie wzrostu paznokci. Czy je jakoś wzmacnia, utwardza, tam gdzie się z nich nie starła? Ciężko mi orzec, bo to produkt tak kiepski, że ciężko mi przekonać się do używania go.

Produkt nieźle spisuje się jako lakier bazowy pod kolorową emalię i tylko w tej roli umiem sobie wyobrazić zużycie go do końca. A szkoda!

Poza tym, że nie spełnia swojej funkcji i brzydko wygląda, odżywka szybko schnie, jest wydajna i nawet bez promocji nie jest wiele droższa od Eveline. Niestety, czasem „lepsze jest wrogiem dobrego” i myślę, że w moim przypadku powrót do ulubionej odżywki z tytanem i diamentem będzie najlepszym wyjściem.

No, chyba że to Wy polecicie mi swoje ulubione odżywki? Od razu mówię, że wszelkie olejki i oliwki odpadają – chodzi mi o kosmetyk w formie lakieru, bo to o stronę wizualną chodzi mi najbardziej :) To jak, pomożecie?

Z góry dzięki!
Ania


EDIT: Przeczytajcie moją recenzję odżywki Sally Hansen Diamond Strength i dajcie znać czy nie jest to Waszym zdaniem zapowiedź odżywki idealnej! Ja ją polecam :)

Mimo niezadowolenia z odżywki dałam szansę innemu produktowi od SH... Zobaczymy jak się spisze :)

18 komentarzy:

  1. Przez długi czas stosowałam tej odżywki z Eveline, co Ty i według mnie była dobra, póki się ją stosowało. Po odstawieniu paznokcie były w strasznej kondycji, słabsze niż wcześniej, rozdwajające się i przesuszone. Raz nawet w swoim geniuszu postanowiłam nie malować po jednej warstwie co dzień, tylko nałożyć trzy na raz... I po paru sekundach zmyłam, bo ból był nie do zniesienia ;) Teraz właśnie szukam czegoś bez formaldehydu, więc będę śledzić komentarze, bo może ktoś tu coś poleci ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak wspomniałam we wpisie, ja mam paznokcie ze stali i u mnie nawet nie ma co wzmacniać, dlatego o skuteczności Eveline się nie wypowiadam. U mnie w 100% osiągała cel, dla którego ją kupiłam: paznokcie gładkie, lśniące i delikatnie rozjaśnione - sama zresztą wiesz :) Ale na trzy warstwy na raz rzeczywiście bym się nie poważyła, strasznie współczuję bólu!

      Usuń
    2. Z Bielendy i Golden Rose są odżywki bez formaldehydu.Polecam !!!

      Usuń
    3. u mnie ta odzywka z Sally Hansen o ktorej mowa we wpisie spisuje sie wporzadku, nie odpryskuje i paznokcie juz po pierwszej warstwie robia sie delikatnie twardsze, ostatnio tez czytalam wpis jednej ze znanych blogero youtuberek i rowniez zachwalal, u niej ta odzywka odratowala paznokcie. Rownie uzywalam odzywki z Eveline i fakt paznokcie byly po niej twarde ale u mnie po jakims czasie koncowki robily sie do polowy biale a po zmyciu sie rozdwajaly i jak nie mialam nia pomalowane to paznokcie dziwnie bolaly, dlatego nie warto sugerowac sie zawsze opinia innych tylko sprobowac ;) ale jednak poczytac warto

      Usuń
    4. Zgadzam się. Mi również pomogła. :)

      Usuń
  2. Eh, też ją kupiłam, bardzo niedawno więc nie mogę powiedzieć nic o tym, jak zadziała na dłuższą metę. Wybrałam ją, ponieważ nie zawiera formaldehydu - jakoś z odzywką Eveline nie czuję się komfortowo n.n" Od SH, oprócz zadbania o paznokcie, wymagałam też bycia dobrym lakierem bazowym i... Po pomalowaniu paznokci z jej użyciem jako base-coat'u, mogę zdjąć lakier jak płatek, w całości z paznokcia ;) Cóż. Nie sprawdza się :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko kolejny dowód na to, że coś w recepturze tej odżywki sprawia, że ona po prostu nie trzyma się paznokcia :/

      Generalnie ja najbardziej przychylam się ku temu, że poziom formaldehydu w jednym kosmetyku mi nie zaszkodzi (w końcu jest zbadany, wystandaryzowany, zarejestrowany i dopuszczony do sprzedaży), ale fajnie go unikać by dawka z kilku źródeł się nie "skumulowała". Z drugiej strony - nie mam w tej chwili w swoich zbiorach chyba żadnego innego kosmetyku ani z tym aldehydem, ani z DMDM Hydantoin ani z I. Urea, więc czuję się usprawiedliwiona i raczej po prostu wrócę do Eveline :P

      Usuń
    2. Ja wracam do odżywki- base coatu z Essie. Może jako odżywka nie działa super szałowo, ale przynajmniej ładnie wygląda ;) i lakier długo się trzyma.

      Usuń
  3. Ja z kolei ciągle maluję paznokcie kolorowo, ale zawsze używam odżywkę pod lakier i na razie najlepiej spisuje się Nail Tek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. a używałaś może innej odżywki od sally hansen? Bo widziałam, że była na promocji w rossmanie ta nail rehab i zastanawiałam się czy jest niezła..

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, nie korzystam z odżywek do paznokci :-D. Czasem mi wychodzi biała kreseczka na paznokciu, ale odkąd pilnuję się z odżywianiem, to jest to bardzo rzadko.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak dla mnie najlepsza odżywka <3 zapraszam do mnie na bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam od tyg uzywam odzywki z sally hansen i moge stwierdzic ze nic sie nie zmienilo, paznokcie sa strasznie miekkie ( ja z natury mam miekkie ale z ta odzywka to juz totalnie) tak jak pisala wyzej kolezanka w blogu strasznie sie zdziera , nie wyglada estetycznie. Jezeli chodzi o eveline dla mnje to jest koszmar , po przerwie postanowilam do niej wrocic i zaluje tego po dzien dzisiejszy. Ryczalam z bólu ... Caly panokiec czerwony jak rak i trzymalam prze pol godziny w zimnej wodzie bo nje moglam wytrzymac. Slyszalam o odzywce, ktora nie posiada tego okropnego skladniku ktory na moje paznokcie tak bolesnie dziala. To szereg odzywej Golden Rose po bardzo przystepnej cenie i podobno jest naprawde dobra zamierzam ja kupic i zaczne z nią dzialac :D a co do eveline to moja mama normalnje stosuje i jej sie nic nie dziehe nic ja nie boli. To kwestia tego skladniku , moze jestem na niego uczulona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tych odżywek z Eveline z formaldehydem mogę używać na luzie, ale cały czas mam obawy, że może tak być tylko do czasu i że któreś opakowanie będzie w końcu kroplą, która przeleje czarę. Eveline ma też linię bez formaldehydu, ale jest tragiczna (osobna recenzja jest na blogu). Ale chyba znalazłam już odżywkę prawie idealną: Sally Hansen Diamond Strength :) Gdyby tylko miała ten mleczny odcień Eveline to kupiłabym 10 opakowań na zapas ;) Ale i tak ją lubię!

      Usuń
  8. Po Eveline,przez 2 lata cierpiałam katusze!Onycholiza , łuszczyły się płatami,miękkie, suche,pękające wzdłuż, ropiejące z brzegu. Leczenie- majątek.Koszmar!Po 2 latach zaryzykowałam jednorazowo i odnowa pękają wzdłuż i onycholiza.Moze warto wystąpić o zbiorów odszkodowanie?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger