2/17/2019

Recenzja: Bielenda, Kuracja Młodości: Odbudowujące serum przeciwzmarszczkowe




Dzisiejszą recenzję zapowiedziałam już w poprzednim wpisie z przeglądem drogeryjnych ser z pogrubiającymi cerę peptydami: do zrozumienia dałam Wam, że z aktualnie używanego serum nie jestem zadowolona. Jeśli jesteście ciekawe dlaczego zapraszam do lektury!



Skład


Moją znajomość z tym serum zaczęłam od... poznania jego składu właśnie, gdy jedna z Was zapytała mnie o opinię w komentarzu pod jednym z wpisów. Prawdę mówiąc na tamtym etapie byłam mile zaskoczona samym faktem, że w Rossmannie w ogóle znajdziemy peptydowe serum: wyobraźcie sobie więc jak duże było moje zdziwienie, gdy okazało się że do poprzedniego wpisu udało mi się znaleźć siedem kolejnych!


Aqua (Water), Glycerin, Trehalose, Butylene Glycol, Snail Secretion Filtrate, Gold (nano), Palmitoyl Tripeptide-5, Hydrolyzed Collagen, Calcium Alginate, Propylene Glycol, Hydroxyethylcellulose, Gellan Gum, Agar, 1,2-Hexanediol, Carbomer, Deceth-7, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PPG-26-Buteth-26, Potassium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Cl 77981, Cl 77491.


Skład jest ogólnie rzecz biorąc bardzo ładny, zwłaszcza jak na serum z tej półki cenowej. Jest pełne substancji nawilżających, peptyd znajduje się dość wysoko, a na dobitkę mamy jeszcze koloidalne złoto (chociaż, jak wspomniałam w poprzednim wpisie, jestem bardzo sceptyczna wobec rzekomego działania tego składnika). Do tego oczywiście mamy liczne zagęstniki, emulgatory, konserwanty, kompozycję zapachową i tak dalej: dla mnie obecność tego rodzaju wypełniaczy jest pożądana i uzasadniona, chociaż jak zawsze westchnę ciężko nad obecnością DMDM Hydantoin.

Ponieważ skład i cena odpowiadają za 99% mojego procesu podejmowania decyzji zakupowych, bardzo się do tego serum zapaliłam i kupiłam je przy najbliższej nadarzającej się okazji.




Działanie


Zacznijmy od najważniejszego: od produktów tego typu nie oczekuję zauważalnego efektu pogrubienia czy ujędrnienia cery. W tym roku będę miała dopiero 28. urodziny, filtruję się mniej lub bardziej regularnie od jakichś siedmiu (?) lat, więc moja cera jest po prostu w dobrym stanie. Peptydy zwiększające gęstość skóry traktuję jako profilaktykę starzenia.

W ocenie działania tego serum czy produktów jemu podobnych mogę więc ocenić tylko działanie nawilżające, współpracę z kremem czy ewentualne zapychanie. W tym zakresie mogę ocenić serum Bielendy na piątkę z plusem: nawilżenie jest odczuwalne, a zapychania nie odnotowałam. Serum samo z siebie byłoby dla mnie zbyt humektantowe by stosować je solo, a film który pozostawia jest o wiele lżejszy niż ten po serach z serii Super Power Mezo: porównałabym je tutaj do serum Bielenda Green Tea. W związku z tym duet Kuracja Młodości + krem na noc sprawdza się jak marzenie.

Serum stosuję wieczorem na dolną połowę twarzy oraz na powieki i bezpośrednio przylegający rejon skóry: na taki obszar wystarczają mi dwie pompki produktu (trzy byłyby bardziej komfortowe, ale jestem cebulą). W związku z tym serum jest u mnie raczej wydajne: po około trzech miesiącach codziennego używania wciąż mam jedną trzecią opakowania.



Dlaczego nie kupię serum Bielenda, Kuracja Młodości ponownie?


Płatki złota/brokat w kosmetykach


Omówiłam skład, działanie, konsystencję i właściwie do tej pory nie szczędziłam kosmetykowi pochwał. Co zatem w serum mi się nie podoba?

Zacznę od rzeczy przyziemnej: płatków złota. Chociaż w składzie stoi „Gold (nano)”, a więc złoto koloidalne, serum wyraźnie zawiera coś w rodzaju złota w płatkach. Było tak od chwili zakupu i żadna siła nie jest w stanie wstrząsnąć opakowaniem tak mocno, by to jakoś rozmieszać. Chcę wyraźnie podkreślić, że tych złotych glutów jest naprawdę bardzo dużo. Przez te farfocle według mnie nie ma mowy o stosowaniu serum rano, pod makijaż (a to między innymi zaleca producent). Nawet w schemacie wieczornym jest to dla mnie denerwujące i mało apetyczne, a jestem osobą która ogólnie żadnego wielkiego luksusu od kosmetyków nie oczekuje.

Moje obawy wzbudza także zwyczajne bezpieczeństwo obecności takich płatków. Justyna z bloga Dbaj o Wzrok dużo mówi o problemie brokatu, przez który można nawet stracić oko. I teraz pomyślcie co poczułam, gdy płatek złota z serum Bielendy zobaczyłam w oku mojego psa, Zgredka. Resztę pozostawiam Waszej wyobraźni.

Ślimaczy śluz a etyka


Śluz ślimaka jest produktem odzwierzęcym, który trzeba w jakiś sposób pozyskać – to chyba oczywiste. I chociaż takie produkty obecne są na rynku co najmniej od kilku lat, nigdy nie zadałam sobie pytania o to czy surowiec ten otrzymuje się w sposób powodujący cierpienie tych zwierząt czy też nie. W swojej naiwności mój mózg chyba „domyślnie” założył tę optymistyczną opcję.

Tymczasem dostałam niedawno komentarz od tej samej Czytelniczki, która zwróciła moją uwagę na serum Bielendy i miała nam ona do przekazania kilka najważniejszych punktów. Według niej część firm kosmetycznych ma swoje farmy ślimaków, co ma być równe gwarancji etycznego traktowania tych zwierząt. Reszta firm, która skupuje śluz od dostawców tej gwarancji dać nie może, bo nie da się wykluczyć że dany producent nie stosuje nagannych praktyk w rodzaju rażenia ślimaków prądem czy moczenia ich w gorącej wodzie. Bielenda ma być jedną z tych firm, które śluz skupują z zewnątrz – tej informacji nie weryfikowałam.

Próbowałam natomiast zweryfikować resztę tych doniesień i przyznam, że jestem dalej w totalnej kropce. Zaczęłam od bardzo ciekawego artykułu na The Outline: The ethics of snail mucin. Moją uwagę zwróciły dwie rzeczy: po pierwsze, wygląda na to, że ogólnie większość firm pozyskujących śluz ze ślimaków robi ogromny sekret ze stosowanych przez siebie metod. Po drugie, pierwszą z firm przywołanych w artykule jest... polski biznes z Grodźca, czyli Aspersa Snails International. Mile zaskoczyło mnie, że liderzy tego rynku to nie wyłącznie fermy z dalekiego Wschodu, które przez samą lokalizację przykładowo w Chinach byłyby dla mnie w temacie etyki mocno podejrzane. Tym niemniej, czerwona lampka pali się, gdy firmy rzekomo pozyskujące śluz ręcznie (jak na przykład tajski Siam Snail) nabierają wody w usta i odmawiają udzielenia jasnej, rzeczowej informacji.

Próbowałam także doszukać się doniesień na temat złego traktowania ślimaków na fermach, zwłaszcza tego rażenia prądem. W polskim internecie na ten temat nie znalazłam nic, a na stronach anglojęzycznych o prądzie wspomina jedynie nieoficjalna notka na stronie młodzieżowego oddziału PETA, napisana zresztą na poziomie poniżej wszelkiej krytyki.

Zastanawiający jest też dla mnie postulat, że posiadanie przez danego producenta kosmetyków własnej fermy ma być równoznaczne z gwarancją etycznego pozyskiwania śluzu. Zupełnie tego nie czuję: bez problemu potrafię sobie wyobrazić, że firma kosmetyków XYZ ma własną fermę ślimaków, a w rzeczywistości też traktuje je temperaturą, chemikaliami czy prądem. Oczywiście mam nadzieję, że tak nie jest! Ale jedno drugiego dla mnie zupełnie nie wyklucza.

Przypuszczam, że Czytelniczka która swoimi komentarzami zwróciła moją uwagę na tę problematykę prędzej czy później przeczyta ten post. Niestety nie znam nawet jej imienia, by zwrócić się do niej bezpośrednio. Ale jeśli czyta to ktokolwiek, kto potrafi rzucić trochę światła na te dylematy to byłabym niewymownie wdzięczna za komentarz, zwłaszcza z linkami do konkretnych źródeł. Na ten moment obraz, który wytworzył się w mojej głowie jest niewesoły: najchętniej zrezygnowałabym z kosmetyków ze śluzem ślimaka w ogóle, bo nie mam pojęcia na jakiej podstawie mogłabym orzec, że dana firma posiada go ze źródeł etycznych bądź nie.

Jestem bardzo ciekawa co Wy sądzicie na ten temat. Czy w przeciwieństwie do mnie zastanowiłyście się kiedyś nad pochodzeniem śluzu ślimaka w Waszych kosmetykach? Czy macie/miałybyście jakikolwiek problem z tym, że pozyskanie go może wiązać się z cierpieniem zwierząt? Mam totalny mętlik w głowie, pomóżcie!

Będę Wam bardzo wdzięczna,
Wasza Ania


PS. Planuję zrobić wszystko co w mojej mocy, by odpisać dzisiaj na wszystkie zaległe maile i komentarze: proszę jeszcze o chwilę cierpliwości ♡

28 komentarzy:

  1. Wiesz, zamiast serum skupiłam się na pozyskiwaniu śluzu ze ślimaków i trochę pozostał mi nie smak, bo nie sądziłam, że tak to się odbywa i może być dla nich taką bolesną męczarnią :(
    Zaciekawiło mnie to, bo mam ulubieńca, który uratował mi skórę właśnie ze śluzem ślimaka.
    Samego serum nie znam, ale chyba warto mu się przyjrzeć i wpisać na listę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc to ja sama nie wiem jak duża jest skala zjawiska męczenia tych ślimaków, może znikoma? Przygotowując się do napisania tej części wpisu w niezliczonych artykułach widziałam powtarzającą się opinię, że ślimaki najwięcej śluzu wytwarzają kiedy żyją w dobrych warunkach, są zrelaksowane itd. Temat jest serio trudny :(

      Usuń
    2. No tak, tylko że jest wciąż powtarzane, że zwierzęta na fermach futerkowych są traktowane dobrze, by futro było w dobrym stanie. A niestety nie jest tak w rzeczywistości :/ Dla mnie to za słaby argument. Ale szkoda bardzo, że nie ma potwierdzonych informacji :( I doceniam, że poruszyłaś tak ważny temat!

      Usuń
    3. Akurat w temacie futer nigdy się z tym argumentem nie spotkałam, ale nie czuję się tym ani trochę zaskoczona!

      Usuń
  2. Gdy widzę w składnikach substancję odzwierzęcą, której nazwę znam (bo na pewno nie wszystko wiem), to rezygnuję z zakupu, bo skoro zwierzaków nie jem, nie noszę to i nakładać w kosmetykach też ich nie zamierzam. Ale każdy ma prawo postępować jak chce i nikogo nie oceniam za używanie takich kosmetyków, no bo niby kim jestem by oceniać :D Dziękuję za recenzję i czekam na kolejne :)
    https://www.rossmann.pl/Produkty/?Search=eveline%20snake&Page=1&PageSize=12&PriceFrom=0&PriceTo=500 ciekawe czy to będzie coś godnego uwagi, bo cały czas się czaję na Vis Plantis z tzw. "jadem żmii", z Twojego polecenia :)
    Jadzia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałam składy tak pobieżnie i krem pod oczy moim zdaniem bidny, kremy do twarzy tak w miarę :) Dużo czynników wzrostu, tylko że w kiepawym towarzystwie i nie jakoś super wysoko... Ale może się skuszę na któryś, choćby z blogerskiej ciekawości ;)

      Usuń
  3. Kiedy pokażesz Zgredka? :) I czy nic mu się nie stało z okiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regularnie go pokazuję! Zaobserwuj mnie na Instagramie i zaglądaj na Stories ♡ A z oczkiem ostatecznie w porządku, udało nam się opanować sytuację. Ale co się strachu najadłam...

      Usuń
  4. Lubię kosmetyki z filtratem ze śluzu ślimaka, a też słyszałam o tym, że czasami są niehumanitarne warunki jeżeli chodzi o pozyskiwanie tego surowca. Mam nadzieję, że jednak Bielenda robi to jak należy (a raczej ten od kogo pozyskuje). Mnie to serum zaciekawiło, pewnie się skuszę dzięki Tobie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja sptkałam się pare razy z opinią, że jak się stresuje te ślimaki to w śluzie sa jakieś toksyny więc siłą rzeczy muszą być traktowane dobrze. Ale w sumie nie weryfikowałam tego bo chyba nie chciałam, żeby okazało się nieprawdą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Prawdopodobnie mnie również wkurzałyby te farfocle. Jestem w szoku po przeczytaniu (i zobaczeniu...) artykuły o utracie oka... Co do ślimaków, też jestem ciekawa :( Lubię ten składnik, ale jeżeli idzie za tym cierpienie, to mogę z niego zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Aniu,
    Wiesz może, czy może być równica w wynikach testów na alergię pokarmową, robionych z krwi, a skórnymi?
    Tzn, jeśli wyjdą ujemne z krwi, to skórne mogą być dodatnie ? I które są lepsze ?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem Twoje pytanie, ale zajrzyj do tego wpisu: https://www.kosmeologika.pl/2018/11/atopowe-zapalenie-skory-przyczyny-leczenie.html i przeczytaj akapit "Dieta w atopowym zapaleniu skóry" - myślę, że to powinno rozwiać Twoje wątpliwości :)

      Usuń
  8. Miałam okazje usłyszeć właśnie o kosmetykach ze śluzem ślimaka. Wydaje mi się, że firma o takiej renomie pozyskuje go w odpowiedni sposób. Bardzo ciekawy wpis, zapraszam serdecznie do mnie może coś Tobie wpadnie w oko.
    Kasia ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wydaje mi się że nie przypadł by dla mnie do gustu przez te farfocle. Co do ślimaków, jestem ciekawa. Jednak wydaje mi się, że jak firma na poziomie to powinno to być pozyskiwane jak najbardziej humanitarnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja staram się nie używać kosmetyków zawierających składniki pochodzenia zwierzęcego. Dlatego jestem totalnie na nie, jeśli chodzi o śluz ślimaka. Zastanawiałam się kiedyś, jak bardzo nieetyczne są one traktowane, słyszałam też o fermach. Mnie to jedynie przeraża, natomiast sam fakt, że informacje są ukrywane, nie świadczy dobrze o sytuacji :/
    Szkoda, bo serum wydaje się fajne. Jednak te złote płatki u Twoje psa... Przerażające :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Pytanie brzmi czego oczekiwałabyś od takiego serum :) Jeśli działania przeciwstarzeniowego, to raczej on nie ma tu za wiele do zaoferowania - chociaż ewentualnie peptydy ryżu to jeden z niewielu składników naturalnych, które mają szansę takie działanie wykazywać :) Ale jeśli chodzi Ci po prostu o krem/serum, które da efekt miękkiej i gładkiej skóry to wtedy bardziej poleciłabym coś silikonowego :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć Ania :)
    Nadal poszukuję najlepszego dla siebie kremu z filtrem :) Na ten z Madary z końcu się nie zdecydowałam. I przszukuję apteki internetowe plus korzystam z Twojeg poradnika krok po kroku jak wybrać krem z filtrem :)
    Natknęłam się na taki oto kremik, jego analiza w cosDNA wskazuje że zawiera filtry (a to sukces w porównaniu do np SVR sun secure blur)- krem nazywa się Alaclarin Sun spf 50. Wklejam jego skład- rzuciłabyś okiem?
    Aqua, Octocrylene, Phenylbenzimidazole Sulfonic Acid, ButylMethoxydibenzoylmethane, C12-15 Alkyl Benzoate, TitaniumDioxide(nano), Polysilicone-15, Glycerin, Triethanolamine, Cocoglycerides, Cetearyl Alcohol, Glyceryl Stearate Citrate, Phenoxyethanol, Methylparaben, Propylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Silica, Polyglyceryl – 2 Dipolyhydroxystearate, Panthenol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Allantoin, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Disodium EDTA, Beta-Carotene, Citric Acid, Parfum, Limonene, Hexyl Cinnamal, Linalool, Citronellol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional
    A ja tymczasem wracam do poszukiwań... Pozdrawiam, Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem niestety na nie. Pierwsze trzy filtry kiepskie, potem mineralny, a potem niby ten Polysilicone-15 - ale szczerze mówiąc to pierwsze słyszę o takim składniku anty-UV...

      Mój poradnik znasz, więc wiesz, że tam jest lista składników dobrej jakości: to, że w tym produkcie nie ma żadnego z nich w zasadzie mówi wszystko :D

      Usuń
  13. Miałam kiedyś serum z Bielendy ale inne, takie zielone przeznaczone do cery mieszanej i problematycznej bodajże :)
    Obserwuję i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałam jeszcze tego serum, ale kiedyś mu się przyglądałam w drogerii. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetna recenzja :)) Dziękuję Ci za nią bardzo, bo pierwszy raz spotkałam się z tak rzetelną, obszerną i naukową postawą blogera! Chyba cały jutrzejszy dzień spędzę na penetrowaniu Twego bloga :D
    Z przyjemnością obserwuję i nie mogę doczekać się kolejnych wpisów.
    Ściskam i pozdrawiam,
    j.

    OdpowiedzUsuń
  16. W końcu znalazłam interesujący mnie temat :) Będę wracać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  17. Te z bielendy nie zdały u mnie egzaminu. Szukam wciąż optymalnego rozwiązania i widzę, że u Ciebie mogę je znaleźć. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mega artykuł! Od dawna mnie to interesowało. Dzięki wam już wiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger