4/30/2016

Pięć rzeczy, które udało mi się zrobić w kwietniu!

To był intensywny miesiąc. Tego typu posty nie pojawiają się u mnie zbyt często (ten jest trzeci na prawie dwa lata blogowania!), ale jak już pojawiają to zwykle piszę je wypompowana z sił po okrągłych trzydziestu dniach biegania, załatwiania, udzielania się, a w międzyczasie walki o zachowanie pozorów normalnego życia na uczelni i wszystkich zajęciach dodatkowych :) Nie inaczej jest i dziś. Wczoraj zakończyła się trzydniowa studencka konferencja naukowa, która w bardzo satysfakcjonujący mnie sposób pożarła mnóstwo mojej energii... i której następnej edycji nie mogę się już doczekać :) Jak widać, kwiecień skończył się dla mnie „wysokim C”... ale zanim do tego doszło, udało mi się zrobić nieco więcej.


1. Najlepszy moment

Przemiłe chwile spędziłam już w sobotę 2.04. Tego dnia odbyło się Wiosenne Spotkanie Blogerek w Gdyni zorganizowane przez Dagmarę i Marlenę. Tej ostatniej nie udało się, niestety, do nas dotrzeć, ale i tak było nas całkiem sporo:

2. Martyna Piechowska: www.martynapiechowska.pl
3. Katarzyna Grzywaczewska: www.poradymamykasi.blogspot.com
5. Karolina Zalewska: www.mmwdoliniehipsterów.pl
6. Joanna Gliniecka: http://latorosle.pl/
7. Anna Bielaszewska: www.aneczkaa123.blogspot.com
8. Joanna Misiak: http://www.krzywaprosta.pl/
9. Joanna Gwizdała: www.madebygigi.blogspot.com
10. Roksana Prusaczyk: http://www.dzwoneczkowy-raj-mamy.pl/
11. Monika Laskowska: www.wielkikufer.pl
12. Dagmara Rek: www.dagmara-rek.pl


W klubie Ring wrzało od doświadczeń i pomysłów. Szczególnie spodobał mi się sposób na przekazywanie sobie rad, które wypisywałyśmy na karteczkach by ofiarować je osobom siedzącym dalej! Fajne wystąpienia zaliczyły Asia, Monika i Roksana: zwłaszcza to końcowe było dla mnie gratką, bo przyniosła prawie wszystkie możliwe kosmetyki firmy Cera Plus Solutions, które można było do woli odkręcać, wąchać, smarować i analizować pod kątem składu. Z kilku must-have'ów się wyleczyłam, a kilka nowych wpadło mi w oko – bilans pewnie wyszedł na zero, ale moja mentalna lista zakupów stała się dzięki temu na pewno lepiej dopasowana do moich potrzeb :)

Po lewej tajemnicze prezenty od sponsorów, a po prawej podwójnie tajemnicze przemyślenia blogujących koleżanek :) oraz maseczka wykonana według wskazówek Moniki!

Cudownie było zobaczyć w akcji Martynę, która na naszych oczach odmieniła makijażem Asię. No i jako straszny łasuch nie mogłam nie zachwycić się spotkaniem z przedstawicielkami firmy Krokus, których produkty zrobiły na mnie ogromne wrażenie. I chcę to podkreślić z całą mocą: nie chodzi mi tu o słodzenie sponsorowi w zamian za jakiś dar losu, tylko o fantastyczne składy ich wyrobów, które na pewno zagoszczą u mnie nie raz. Walory smakowe poznałam na razie na przykładzie ich genialnych kompotów (truskawkowego, jagodowego, renklodowego i porzeczkowego) i absolutnie mnie zachwyciły.

Przy okazji: przygotowując dla Was wpis o → sklepie Eko-Styl na gdyńskiej hali targowej zauważyłam nieopodal stoisko oferujące całkiem sporo produktów Krokus.
Także wiem już dokąd udać się kiedy zamarzą mi się powidła czy konfitury albo skończą się zapasy past warzywnych czy keczupu. 


Oczywiście spotkanie nie mogłoby się odbyć, gdyby nie nasi sponsorzy, a ja nie miałabym dla Was żadnych zdjęć gdyby nie mąż Dagmary i jego pasja do fotografii ;) Na samym spotkaniu byłam w kiepskim stanie po dwóch godzinach snu, więc mój refleks ograniczył się do uwiecznienia fantastycznych lodów z karmelizowaną śliwką <3

Po lewej przepyszny kompot o smaku mojego dzieciństwa, a po prawej te genialne lody... :) // mój Instagram


2. Największy sukces

Czemu na Spotkanie Blogerek dotarłam w stanie „ktoś mnie przeżuł i wypluł”? Podczas przerwy wielkanocnej strasznie się rozchorowałam, a na dodatek przed spotkaniem zaliczyłam występ na uczelnianej konferencji: tak, dobrze widzicie, w jednym miesiącu zaliczyłam ich dwie, z czego ta druga zakończyła się właśnie wczoraj ;) To właśnie uważam za mój największy kwietniowy sukces.


Ponieważ jestem typem człowieka, który prędzej nie zrobi czegoś w ogóle niż podejmie się ze świadomością odwalania fuszerki, wolałam zarwać noc i na swoje wystąpienie przygotować się najlepiej, jak to możliwe. Choróbsko uniemożliwiło mi rozłożenie tego w czasie, więc trzeba było pracować na ostatnią chwilę. Tego jak wówczas wypadłam w ogóle nie umiem z powodu gorączki i niewyspania ocenić, ale obstawiałabym że było raczej OK, a na pewno nie zacięłam się ani nie zrobiłam nic przesadnie kompromitującego :D


Co do najnowszej konfy, to czekały mnie dwa występy. W środę byłam z siebie naprawdę bardzo zadowolona, w czwartek zdecydowanie mniej (ale bez przesady), a w piątek konferencję wygrała jedna z moich najbliższych przyjaciółek, więc czego chcieć więcej? :D Nie dość, że sama odniosłam satysfakcjonujący mnie efekt, to jeszcze było wczoraj co świętować na nocowance paczki z liceum :) To jest sukces!

A przed babskim wieczorkiem - hamburgery w 3burger na Świętojańskiej w Gdyni. Niesamowity wybór łącznie z dziczyzną i rybami, zakochałam się!

3. Najważniejsze odkrycie

Jest jedno, które wybrałam tu bez wahania. Żaden zakup czy nie miejsce odkryte w kwietniu nie dostarczyły mi tylu niezapomnianych emocji, co powieść „Zabić drozda” autorstwa Harper Lee. Jeśli macie ochotę na klasykę literatury, na dziecięcą naiwność, na wzruszenie, na głośny śmiech – ta książka to pozycja obowiązkowa. Rzadko używam tego określenia, ale naprawdę nie umiem sobie wyobrazić kogoś, komu nie przypadłaby ona do gustu: trzeba by było mieć chyba wrażliwość emocjonalną kamiennego głazu. Jeżeli znacie „Smażone zielone pomidory” albo „Długi, wrześniowy weekend” to wiecie już o czym mówię.




4. Najpopularniejszy wpis

Najbardziej do gustu przypadł Wam mój → poradnik dla osób początkujących z cieniami do powiek.  Następne w kolejce znalazło się moje sprawozdanie z → zapuszczania włosów. Chętnie czytałyście też kogo polecam w ramach Share Week oraz jakie są dla mnie → najlepsze blogi włosowe :) 

5. Najlepszy zakup

Krótka odpowiedź brzmi: → cień do powiek Maybelline Color Tattoo Creamy Mattes w odcieniu 91 Creme de Rose. Wszystko co myślę o tym cieniu znajdziecie w podlinkowanym wpisie.

Długa odpowiedź: w ostatnim czasie skończyło mi się kilka kosmetyków do pielęgnacji i sporo z nich zastąpiłam ciekawymi zamiennikami (tutaj mój plan → plan pielęgnacji przeciwstarzeniowej dla cery mieszanej), ale wszystkie jeszcze testuję. Jest jednak jeden produkt, który zrobił mi OGROMNĄ różnicę.


Dobry puder sypki dla takiej → filtromaniaczki jak ja to podstawa. Filtry są tłuste, świecące, większość makijażu nie wygląda na nich tak świetnie jak na normalnym kremie. Miałam w rękach już kilka pudrów, z końcówki ostatniego zrobiłam sobie → dobry puder sypki DIY, ale wreszcie i on się skończył. Zastąpiła go krzemionka ze Zrób Sobie Krem i coś mi mówi, że to będzie hit nad hity :) 


Na koniec podrzucę Wam parę niemieckojęzycznych utworów, które moim zdaniem brzmią naprawdę świetnie. Pozostajemy w klimatach soft rocka, a tym razem choć jeden utwór śpiewany jest damskim głosem: Stefanie Klass z Silbermond ma piękny głos!


 


Jak Wam minął ten piękny miesiąc? Wiem, że pod kątem pogody w kraju bywało różnie, ale w Trójmieście przez zdecydowaną większość czasu było tak słonecznie i wiosennie, że nie śmiem narzekać :)

Do następnego!

Ania

10 komentarzy:

  1. O i tak powinny wyglądać podsumowania każdego miesiąca ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo intensywny miesiąc:) ale jakże satysfakcjonujący:). Życzę odpoczynku :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój kwiecień był podobnie intensywny, udało mi się skończyć i oddać dwie prace semestralne, z czego jedna z nich - z historii literatury Młodej Polski - kosztowała mnie tyle pracy i psychicznego wysiłku, że gdy ją skończyłam, poczułam się lekko jak nigdy w życiu :) Ponadto nadrobiłam zaległości w literaturze, bo w marcu w moich rękach zagościła tylko jedna książka. Kwiecień był czasem przyjemnego nadrabiania i sama jestem zdziwiona, jak udało mi sie wygospodarować tyle czasu na przyjemności :) Więcej - intensywniej szkoliłam swój francuski (odkryłam w tym przyjemność!), nadrobiłam zaległości z gramatyki historycznej (przeklęte sonanty - a niech was!), a przede wszystkim postawiłam na bieganie - cztery razy w tygodniu zamiast dwóch, ewentualnie trzech. Mogę być jednak z siebie dumna rownież w kwestii pielęgnacji włosów - pod koniec marca postawiłam sobie cel - cały kwiecień wcierać kozieradkę. I nie było dnia, bym tego nie zrobiła, co jest ogromnym sukcesem. W kwestii wcierek straszny ze mnie leń i ignorant. Wypróbowałam trochę nowych kosmetyków, gdyż zrobiłam większe włosowe zakupy. Wiele nowości wpadło w moje ręce na początku kwietnia i, co niewiarygodne, tylko jeden zakup okazał się nietrafiony. To dla mnie nowość, gdyż wciąż jeszcze zdarza mi się kupić coś pod wpływem impulsu i żałować. Tak też było w minionym miesiącu z maską Biovax z trzema olejami. Chociaż doskonale wiem, że nie służy mi ani olej arganowy, ani tym bardziej kokosowy - wrzuciłam maskę do koszyka. Już po pierwszym użyciu przysięgłam sobie, że nigdy więcej nie kupię niczego bez zastanowienia :) Największym włosowym zaskoczeniem kwietnia okazała się popularna odżywka Garniej Fructis Goodbye Damage - nie stosowałam jej wiele miesięcy oczarowana wersją Oil Repair. Wzięłam ją bez większego przekonania, a tu takie cudeńko za 7 zł - już zapomniałam jak dobrze działała na moich włosach :) Ponadto zakochałam się w szamponie Biovax Caviar z kawiorem i algami - mój nowy hit wsród myjadeł :) W pielęgnacji "pozawłosowej" odkryłam swój hit - mydło powszechne Barwa do mycia twarzy. Mam cerę mieszaną, tłustą w strefie T, skłonną do wyprysków. Nowy nabytek, stosowany codziennie wieczorem, pozwolił mi pozbyć się niespodzianek. Fakt faktem na początku przesuszał mi skórę, jednak posmarowanie twarzy co drugi dzień olejem lnianym sprawiło, że chyba nigdy nie miałam tak ładnej cery i nawet łojotok w strefie T nieco się uspokoił - nie wiem jak to się stało, kosmetyki do twarzy to dla mnie czarna magia - wiem tylko, że olej lniany i rydzowy to jedyne, czym mogę nawilżyć i natłuścić swoją twarz - wszystko inne powoduje u mnie wysyp, nawet kremy apteczne. A więc w tej kwestii - stuprocentowy sukces! Poza tym przyłożyłam się w końcu do olejowania rzęs rycyną - na tym polu również okazałam się systematyczna, szkoda tylko, że nie widzę jeszcze efektów. Taka już jestem - chciałabym, by przyszły po jednym zastosowaniu :) Lubię takie miesiące. Poczucie spełnienia obowiązków i postawionych sobie celów daje mi ogromnego kopa. Duma z samej siebie po napisaniu prac i nadrobieniu zaległości rekompensuje mi w pełni zarwane noce i dni, w które czułam się jak zombie. Życzę wszystkim takiego zadowolenia z siebie :D Gratuluję również i Tobie Aniu! Może już kiedyś o tym pisałaś, ale zapytam: co studiujesz? :)
    I jeszcze jedno - "Zabić drozda" dostałam kiedyś w prezencie. Z pełnym przekonaniem PO-LE-CAM! :)
    Pozdrawiam, Kinga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla takich komentarzy żyję <3 ;)

      Zazdroszczę Ci sportowej mobilizacji. Rok temu dawałam radę jakoś wszystko połączyć i chodzić na zumbę trzy razy w tygodniu, ale w tym roku musiałam to zmniejszyć do dwóch i choćbym nie wiem jak się spinała, to nie potrafię wygospodarować czasu na trzeci trening, bo już teraz ledwo zipię. Odpowiadając na Twoje pytanie - studiuję medycynę, więc muszę po prostu poczekać do wakacji i wtedy wziąć się w garść :) No a języki obce zawsze były moją pasją i naprawdę gratuluję sobie decyzji zapisania się do szkoły językowej dwa lata temu. Po komentarzu wnioskuję, że studiujesz polonistykę...? Czyli z językiem obcujesz na co dzień, czego zazdroszczę :)
      Co do wcierek to ja nie cierpię ich stosować, ale umiem się jakoś zmotywować. Kozieradka była wyjątkiem, bo przez dwa dni po aplikacji czułam jej zapach, brrr. Biovaxa olejowego kocham, ale miałam w tym miesiącu podobnie z Garnierem - odlewka maski Goodbye Damage naprawdę mnie zachwyciła :) A w kwestii pielęgnacji cery zakonotowałam sobie wszystko co napisałaś i pewnie wypróbuję co nieco, bo bardzo ciekawie się to zapowiada!
      I co do takich owocnych miesięcy mam tak jak Ty: niesamowicie ciężko je przetrwać, ale potem niesamowita duma rozpiera :) Więc gratuluję również i mam nadzieję, że jeszcze tu czasem coś napiszesz, bo strasznie sympatyczny ten Twój komentarz <3

      Usuń
  4. dawno nie byłem na żadnym spotkaniu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetnie, że mogliśmy się spotkać !

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja czekam az u mnie w Poznaniu ktos zorganizuje takie spotkanie, bo mimo ze widzę, ze w Poznaniu jest mnóstwo blogerek, to ja osobiście znam tylko jedna! A jak dla mnie to świetna sprawa na poznanie mnóstwa wspaniałych kobietek o tych samych zainteresowaniach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może macie jakąś fejsbukową grupę dla blogerek? Ja o istnieniu takiej nie wiedziałam i ominęło mnie sporo fajnych trójmiejskich spotkań, ale jak już ją odkryłam to się posypało ;)

      Usuń
  7. Wspaniała inicjatywa, na takich spotkaniach można dzielić się doświadczeniami, przemyśleniami oraz dużo się nauczyć :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger