5/15/2015

Suplementy diety - co warto o nich wiedzieć?

źródło oryginału


Uwaga! Nie jestem lekarzem ani tym bardziej dietetykiem – przedstawiona poniżej opinia jest oparta wyłącznie na wiedzy zdobytej częściowo z książek, częściowo z artykułów w Internecie, a częściowo na własnych doświadczeniach. Nie traktuj jej jako porady specjalisty.


CZYM SĄ SUPLEMENTY

Zacznijmy od definicji Głównego Inspektoratu Sanitarnego:

Suplement diety jest środkiem spożywczym, którego celem jest uzupełnienie normalnej diety, będący skoncentrowanym źródłem witamin lub składników mineralnych lub innych substancji wykazujących efekt odżywczy lub inny fizjologiczny, pojedynczych lub złożonych, wprowadzany do obrotu w formie umożliwiającej dawkowanie, w postaci: kapsułek, tabletek, drażetek i w innych podobnych postaciach, saszetek z proszkiem, ampułek z płynem, butelek z kroplomierzem i w innych podobnych postaciach płynów i proszków przeznaczonych do spożywania w małych, odmierzonych ilościach jednostkowych, z wyłączeniem produktów posiadających właściwości produktu leczniczego w rozumieniu przepisów prawa farmaceutycznego.
Upraszczając, suplementami diety w ścisłym znaczeniu nazywamy preparaty, które zawierają substancje nieobecne w jadłospisie lub obecne w nim w niewystarczającym stopniu. Mogą one występować w najróżniejszych formach, a dodatkowo pod względem chemicznym najogólniej podzielimy je na produkty jednoskładnikowe i złożone.

W dzisiejszym poście chciałabym jednak ująć ten temat w nieco szerszej perspektywie i poza suplementami opisanymi powyżej (o których mam w sumie dającą się zamknąć w kilku zdaniach opinię) porozmawiać też o popularnych „wspomagaczach" stosowanych przez nas w diecie... A więc będzie też o drożdżach, olejach czy niektórych lekach bez recepty.

CZYM SUPLEMENTY NIE SĄ

źródło
Suplementy diety nie są lekami. Leki (zarówno te na receptę, jak i bez recepty) to preparaty poddane najwyższego stopnia kontroli. By zostały zarejestrowane w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych wykonywane są drobiazgowe badania jakościowe (skupiające się na danej substancji, jej mechanizmie działania i wpływie na organizm, także tym odległym) oraz ilościowe. To z kolei oznacza, że z każdej partii leku pobierana jest odpowiednio duża próba poddawana badaniom czy danej substancji czynnej nie jest w każdej z tabletek (kapsułek, drażetek…) ani za mało, ani za dużo.

Choć może wydawać się to przerażające, wszystkie te warunki suplementów diety nie dotyczą. Moja przyjaciółka-farmaceutka powiedziała mi kiedyś, że tak jak dokumentacja medyczna dotycząca leku to kilkanaście grubych segregatorów, tak dokumentacja dotycząca suplementu mieści się na dwóch stronach A4.

CZY I DO CZEGO SUPLEMENTY SĄ NAM PRZYDATNE?

Oczywiście, w idealnym świecie każdy odżywiałby się podręcznikowo i suplementacja nie byłaby nikomu potrzebna. Jednak nie każdy ma na to czas i pieniądze, a w przypadku niektórych sposobów odżywiania (jak na przykład wszystkie diety wykluczeniowe) brak jest ku temu możliwości. Przyjmowanie suplementów powinno być jednak ostatecznością oraz odbywać się pod kontrolą lekarza zwłaszcza jeśli cierpimy na jakieś choroby, przyjmujemy inne leki (w tym pigułki antykoncepcyjne) lub chcemy przyjmować kilka suplementów naraz. Ważne jest też by przyjmowana dawka nie przekraczała tej z ulotki, gdyż wbrew powszechnemu poglądowi lekami bez recepty i suplementami również można zrobić sobie krzywdę, zwłaszcza gdy nie są one przyjmowane prawidłowo.

Dodatkowo, jeśli kiedykolwiek zauważysz u siebie niepokojące objawy towarzyszące przyjmowaniu jakiegoś preparatu – natychmiast go odstaw oraz uważnie obserwuj swój organizm i w razie silnych problemów wezwij pogotowie! Znane są bowiem przypadki ciężkich i śmiertelnych zatruć po przyjmowaniu bardziej i mniej dziwnych suplementów, na przykład tak zwana nefropatia ziół chińskich czy nieco świeższa historia Martyny z Warszawy przyjmującej kupione przez Internet „tabletki na odchudzanie”.

Tyle w ramach ostrzeżeń. Poza nimi chciałabym omówić najważniejsze rodzaje suplementów ze szczególnym uwzględnieniem tych, które mogą pomóc przyspieszyć wzrost włosów (a przy okazji pomóc na cerę i paznokcie).


JAK WYBRAĆ WSPOMAGACZ DLA SIEBIE? 

źródło
Jeśli Twoja dieta wydaje Ci się zbilansowana, spróbuj przed sięgnięciem po suplement przeprowadzić jeden ostatni eksperyment i zjedz codziennie garść wartościowych orzechów (nerkowców, pistacji albo brazylijskich) i/lub podobną ilość kiełków (wyhodujesz je sama lub tanio kupisz w choćby supermarkecie). Jeśli po dwóch miesiącach nie zauważysz różnicy – być może suplementacja jest dla Ciebie najlepszym wyjściem.

Najpierw zastanów się czego może brakować w Twojej diecie i dlaczego. Może jakiejś witaminy, może minerału, może NNKT (nienasyconych kwasów tłuszczowych)…? Na przykładzie tego ostatniego: jeśli rzadko zdarza Ci się jeść tłuste morskie ryby, możesz cierpieć na ten niedobór i wtedy idealnie byłoby je wprowadzić do diety, a jeśli to niemożliwe – zacząć suplementację tranem.


OGÓLNY PODZIAŁ SUPLEMENTÓW i nie tylko

Preparaty pojedyncze: należą do nich na przykład witaminy takie jak Calcium Pantothenicum (czyli wit. B5) czy Biotebal (wit. H) albo preparaty żelaza czy cynku.

Preparaty złożone: tu zaliczymy powszechnie lubiane mieszanki takie jak Skrzypovita, Bellisa, Vitapil, Merz Special czy BeautyVitalsss.

Oleje, które można przyjmować tradycyjnie (łyżka stołowa oleju na czczo, popić połową szklanki ciepłej wody) lub w formie kapsułek (ważne zwłaszcza w przypadku tych mocno pachnących jak tran). Najsłynniejsze z dobroczynnych właściwości są obok niego oleje: lniany, z wiesiołka i z ogórecznika, zaś w kapsułkach interesująco zapowiadałby się Sufrin.

Zioła: skrzyp, pokrzywa, popularna mieszanka powyższych zwana „skrzypokrzywą”, a także bratek, czystek, → wierzbownica drobnokwiatowa i wiele, wiele innych, które w Rejestrze figurują jako leki bez recepty (!). Pozwolę sobie wrzucić do tej kategorii także „zdrowotne” herbaty (zieloną, czerwoną, białą) oraz napary z siemienia lnianego, które szczerze uwielbiam.

Produkty spożywcze, czyli drożdże czy żelatyna. Choć wrzucone do jednego worka, tak naprawdę mają za zadanie działać na nas w zupełnie inny sposób: drożdże jako bomba witamin z grupy B, a żelatyna jako podawane doustnie źródło kolagenu – abstrahując już od możliwości jego działania po takim podaniu.

Sposób dobieramy do naszych potrzeb i stylu życia. Niektórzy z nas mało siedzą w domu i parzenie ziółek trzy razy dziennie jest dla nich nierealne. Inni nie zniosą smaku drożdży albo uczucia picia surowego oleju – w tej ostatniej grupie znajdziecie na przykład mnie :P


JAK STOSOWAĆ WSPOMAGACZE DIETY?

Śliczna werbena :) 
Przede wszystkim – trzymać się wytycznych z ulotki czy opakowania, warto też wreszcie posłuchać pana z reklamy i skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą :) Tyczy się to zarówno dawkowania, jak i pór przyjmowania oraz interakcji z posiłkiem bądź ich braku. Wyjątkiem mogą być wyłącznie produkty z kategorii spożywczych, które ja zwykle stosuję na czczo i zgodnie z zaleceniami popularyzujących je Włosomaniaczek.

Po drugie – o ile ulotka nie instruuje inaczej, dany preparat stosujmy maksymalnie przez trzy miesiące, po czym robimy co najmniej miesiąc przerwy. Odstawiamy też w każdej sytuacji gdy pojawią się jakiekolwiek działania niepożądane.

Po trzecie – nie łączymy kilku suplementów, jeśli część ich składników nakłada się na siebie. Generalnie do preparatu wieloskładnikowego nie dodajemy raczej już nic innego, a te prostsze dokładnie analizujemy i przykładowo – nie łączymy drożdży z Biotebalem, gdyż one same zawierają całkiem sporo biotyny będącej jego głównym składnikiem. Akurat w tym przypadku przedawkowanie jest trudne (witaminy tej pozbywamy się łatwo z moczem i innymi płynami), ale jest to jednak strata pieniędzy i obciążenie dla wątroby, a w przypadku innych składników – jak najbardziej ryzyko zatrucia.

Przed połączeniem kilku suplementów zastanówmy się w ogóle czy ma to sens. Jeśli ewentualnie znamy dobrze jakiś wspomagacz i jego wpływ na nasz organizm to jeszcze, ale typowy błąd to „odkrycie” zasobów pobliskiej apteki (albo, co gorsza, sklepu ze zdrową żywnością czy zielarskiego) i wykupienie połowy ich zapasów, bo ten na włosy, ten na cerę, tamten na jelito drażliwe, siamten na lewoskręt siku prostego albo pomroczność jasną, a do tego jeszcze ze dwa które poleciła nam ulubiona blogerka ;)

EFEKTY – CZEGO SIĘ MOŻEMY SPODZIEWAĆ?

Jeżeli mamy konkretne niedobory, dobrze je zidentyfikujemy i odpowiednio dobierzemy suplement dobrej jakości to efekty mogą być niesamowite. Pisałam o tym trochę w → poście o Loxonie: jeśli włosy wypadają nam z powodu anemii, a zainwestujemy w dobre żelazo to problem zniknie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeśli zaś wybierzemy Skrzypovitę bez żelaza albo Merz Special z jego malutką (5 mg) ilością, to włosy będą leciały nam nadal…

Jeśli suplement ma wywołać u nas pozytywne efekty niezwiązane z niewystarczającą ilością jakiejś substancji w diecie… to sprawa się komplikuje :)

Najczęściej rezultat jest nie do przewidzenia, bo w grę wchodzi zbyt wiele zmiennych: zawartość substancji w suplemencie, jej metabolizm, wyjściowy stan zdrowia danej osoby…

Ponownie, spróbujmy przykładu: jak wspominałam w poście o wierzbownicy, ma ona subtelnie hamować aktywność androgenów, których nadmiar powoduje łojotok i trądzik. Jeśli za wierzbownicę złapie ktoś, u kogo problemy z cerą biorą się z kiepskiej higieny albo przeciwnie – zbyt agresywnego wysuszania i złuszczania skóry kosmetykami, to działanie na androgeny nie przyniesie efektów. Z drugiej strony, jeśli ów łojotok/trądzik będzie spowodowany ogromnym nadmiarem androgenów, to wierzbownica może co najwyżej delikatnie zmniejszyć objawy albo nie zadziałać wcale. 

Idziemy dalej: zakładając jednak nawet „optymistyczny” scenariusz, tj. niewielki nadmiar androgenów – nie u każdego oenoteina B zostanie tak samo zmetabolizowana. Generalnie metabolizm leków odbywa się w dwóch głównych miejscach naszego organizmu: nerkach i wątrobie. Jeśli chodzi o wątrobę i acetylację, która w niej zachodzi, to około 50% populacji kaukaskiej to „wolni acetylatorzy”, a druga połowa – acetylatorzy „szybcy”. Szybka acetylacja = szybka zmiana struktury chemicznej danego związku = szybki koniec jego działania. 

To są tylko takie pierwsze z brzegu przykłady, które podaję z dwóch powodów. Po pierwsze pokazują jak niesamowitą dziedziną nauki jest farmakologia… a po drugie, na Zachodzie już dziś można wykonać sobie swoisty „panel metabolizowania leków”, który przekazany lekarzowi może być dla niego nieocenioną wskazówką w idealnym dopasowaniu do danej osoby dawki leku. Ot, taka ciekawostka :)

Ważna jest też jakość samego ziółka (czy innego wspomagacza). Tak jak olej nierafinowany zadziała lepiej od rafinowanego, tak zioła zebrane z dobrej uprawy, w odpowiednim czasie, właściwie wysuszone itp. dają nam większą gwarancję tego, że po prostu będą działać. Tak więc skupiając się tak naprawdę na trzech tylko aspektach (przyczyna choroby/zaburzeń – zmienny osobniczo metabolizm – suplement i jego jakość) pokazałam, że sytuacja naprawdę nie jest zerojedynkowa… a gdzie tu miejsce na zespoły złego wchłaniania? Na dawkę? Na współistniejące zaburzenia, które ma praktycznie każdy z nas…? Do końca tego tekstu chyba nikt by nie dotarł ;)

Dlatego podsumuję to krótko: w większości przypadków nikt (ani specjalista jak lekarz, ani hobbysta jak internauci na forach i blogach) nie da nam gwarancji, że suplement u nas zadziała. Dlatego tak ważne jest rozważenie wszystkich za i przeciw oraz wybór odpowiedniego preparatu, bo jak ryzykować, to dla sensownej sprawy :)

MOJE DOŚWIADCZENIA

A tu imbir, żurawina & rozmaryn :3
Jeśli mówimy o suplementach sensu stricto, to zanim się trochę doedukowałam zdarzało mi się kupować suplementy, które w tej chwili w większości przypadków odradzam. Brałam na pewno jakiś preparat drożdży, sto lat temu łykałam też Skrzypovitę… A potem dowiedziałam się jak wygląda proces ich wprowadzania do sprzedaży i odpuściłam. Jeśli tego typu tabletki mogą zawierać substancji za dużo (= nie działają), za mało (= działają za mocno) albo wręcz nie tę substancję, którą powinny (co podobno często dotyczy suplementów z ekstraktami roślinnymi), to szkoda mi własnego zdrowia i pieniędzy. Szkoda mi też czasu na testowanie czegoś miesiącami, podczas gdy mogłabym po prostu kupić lek bez recepty i mieć gwarancję, że on coś u mnie robi.

Natomiast o suplementach sensu lato – olejach, ziołach, drożdżach czy niektórych lekach bez recepty mogę powiedzieć sporo dobrego, bo co jakiś czas do nich wracam i najczęściej widzę efekty. Szczególnie spektakularnie było w przypadku wierzbownicy, a od początku maja popijam sobie bratek i bardzo ciekawa jestem jak się sprawdzi :) Przyspieszony porost włosów zauważałam zawsze po Calcium Pantothenicum i to chyba jedyny medykament, którego trzymiesięczną kurację powtórzyłam i to łącznie chyba ze trzy razy (oczywiście z odstępami). Przyspieszenie wzrostu włosów zauważałam też pijąc siemię lniane, miałam tez wtedy wrażenie lepszej odporności na infekcje :)

Stosujecie suplementy diety albo inne wspomagacze? Które się sprawdzały, a które zupełnie nie?

6 komentarzy:

  1. Pamiętam jak na studiach robiliśmy badania zawartości metali ciężkich w herbatkach ziołowych i w suplementach z magnezem i wyniki były przerażające - od tego czasu omijam sztuczną chemię szerokim łukiem. O wiele lepiej zacząć ogólnie odżywiać się zdrowiej. Metoda z orzechami brzmi super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaardzo fajny, ciekawy wpis. U nas w kraju to już jakaś mania na te suplementy, mam wrażenie, że wszyscy wokół coś łykają. I to tak bezrefleksyjnie, tak jak piszesz: to na włosy, to na coś tam, tu jeszcze jakaś multiwitaminka (te wielowitaminowe preparaty reklamowane masowo w tv to już w ogóle ściema na maksa..), a to więcej szody organizmowi przynosi niż korzyści. Osobiście zdarza mi się jedynie suplementacja w formie popijania ziółek lub drożdży- wolę taką kurację na włosy, cerę i paznokcie niż jakieś magiczne tabletki typu Belissa. Takich suple w tabletkach dawno nie kupowałam, jedynie magnez mi się czasem zdarza (jak mi oko skoko).

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja łykam tylko jeden suplement i to od niedawna. Nazywa się Bio silica max i przeznaczony jest dla kobiet, które dbają o zdrowie i wygląd włosów, paznokci i skóry. Tak jak w ogóle nie byłam przekonana do witamin i minerałów w tabletkach, a tym właśnie jest ten suplement, to teraz jestem bardzo pozytywnie zaskoczona. Uległam przekonaniom koleżanki, która mówiła, że preparat pomógł jej na wypadające włosy i łamliwe paznokcie, a po zimie miałam ten sam problem. Po 2 tygodniach łykania Bio silici stwierdzam, że naprawdę działa, bo i włosów na szczotce mniej i paznokcie rosną twardsze i dłuższe. Pewnie nic więcej nie dorzucę już do swojej diety, w sensie innych tabletek, ale te naprawdę są ok i tego będę się trzymać, szczególnie, że ich skład też mnie niczym nie zaniepokoił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, tu Ola!
    Przeczytałam Twój post i troszkę się zaśmiałam, bo faktycznie obie mamy podobny styl pisania, a do tego użyłyśmy tego samego nagłówka i zakończenia.:)
    Nie wiem w jakim kontekście był Twój komentarz (ściągnięcia pomysłu/radości, że się zgadzamy w temacie)? Moim zdaniem, mimo to nasze wpisy dość znacznie się różnią, bo "poszłaś" w zupełnie inną stronę.
    Postanowiłam troszkę przegrzebać internet i podobne artykuły widzę na kilku innych stronach (w ramach wstępu wiele osób definiuje czym są suplementy, etc., a jedna osoba robi to dokładnie tak, jak Ty, toćka w toćkę ma identyczny wstęp) jeśli tylko będziesz zainteresowana mogę przesłać bezpośrednie linki.

    Swoją drogą, muszę przyznać, że bardzo dobry artykuł, merytoryczny i dobrze się go czyta:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pusc mi maila na kosmeologia@gmail.com koniecznie!!! :) Do samego pomyslu nie roszcze sobie zadnych praw (wiadomix, ze wiele z nas sprobuje ugryzc go po swojemu), tylko na tamtym blogu mialam wrazenie jakbym czytala echo wlasnego artykulu i pomyslalam ze moze to cos wiecej niz zwykly zbieg okolicznosci :D Ale skoro mowisz ze jest nas wiecej to pozostaje mi skwitowac jedna z moich ulubionych sentencji: "wielkie umysly mysla podobnie" ;)

      Usuń
  5. Czytałam Twój ostatni wpis, w którym napisałaś o suplemencie Olimp Anti-ox. Sama właśnie szukam jakiegoś suplementu z antyoksydantami - zastanawiam się nad resweratrolem, astaksantyną itd. Ten Olimp Anti-ox wygląda fajnie, ale czy czy zawarte w nim ekstrakty są standaryzowane? Sama regularnie suplementuję tylko wit D (bo unikam słońca :D) i diosminę a zimą biorę Vitabellę na wzmocnienie paznokci. Teraz zaczęłam też magnez.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger