8/17/2014

Zioło sezonu – ostropest plamisty



 http://www.dreamstime.com/stock-images-herb-milk-thistle-image6979384



Rośnie wszędzie. Wygląda jak oset. W sklepie kosztuje grosze. Nie ma w nim nic, co przykuwa uwagę... dopóki się o nim nie poczyta. Ostropest plamisty Sybili marianum to jedna z ciekawszych roślin z jakimi się dotychczas zetknęłam. W czym tkwi jego sekret?


Zacznę od tego, że są na świecie zioła wyjątkowe – takie, które produkują niezwykłą substancję chemiczną nieobecną nigdzie indziej w całym królestwie roślin. Substancje te często są nie do końca jeszcze poznane pod kątem swojej budowy, działania i toksyczności, dlatego stanowią nie lada zagadkę dla badających je naukowców. Do takich małych cudów należy na przykład żeń-szeń i jego ginsenozydy, na których zawartość w jednej kapsułce powinniśmy w pierwszej kolejności zwracać uwagę kupując suplementy tego cudotwórczego korzenia.

Podobny cud rośnie też w naszym kraju na byle łące. Ostropest plamisty, bo o nim mowa, zawiera sylimarynę – czyli mieszaninę różnych sylibinin oraz innych flawolignianów. Jeśli wierzyć dotychczasowym przesłankom, sylimaryna ma działać przede wszystkim hepatoprotekcyjnie, antykancerogennie, przeciwgrzybiczo oraz fotoprotekcyjnie. Co to znaczy? Po polsku: ostropest chroni wątrobę, a także broni cały organizm przed rakiem, grzybami i działaniem filtrów UV. Jest przy tym „trudny do przedawkowania”, więc nie obawiałabym się go stosować z umiarem nawet na dłuższą metę.



Dla mnie nie było potrzeba więcej słów zachęty i przy najbliższych ziołowych zakupach paczka owoców ostropestu wpadła do mojego koszyka. Można kupić je mielone, lecz oczywiście bardziej polecam zakup całych owoców i mielenie własnoręczne – mamy wtedy jednak większą pewność co do jakości produktu. Taki zmielony ostropest przydaje się w dwojaki sposób: wewnętrznie i zewnętrznie. Łyżeczkę miału dziennie łatwo jest przemycić w dowolnym daniu, bo nie mają wyraźnego smaku i mi nie gryzą się ani z owocowym koktajlem, ani z surówką.



Owoce można też zaparzyć lub zamacerować (w wodzie, oleju czy nawet occie). Ja od kilku tygodni stosuję je właśnie w formie naparu zastępującego mi tonik i jestem zaskoczona efektami :) Cera jest bardzo ukojona i mimo upałów nie traci nawilżenia, a bywało to moim problemem. W przyszłości chcę koniecznie wypróbować ich działanie w kremie! Muszę tylko wspomnieć, że napar psuł mi się trybie błyskawicznym. Mimo trzymania go w lodówce już półtora dnia po zaparzeniu zmieniał kolor z zielonkawego na brązowawy – tego nie odważyłabym się zastosować... Po półtora tygodnia walki z prawie codziennym parzeniem po prostu zakonserwowałam ok. 50 ml naparu jedną kroplą FEOGu i dopiero wtedy sobie odetchnęłam ;)



Z nasion ostropestu tłoczy się także olej, który kupiłam zresztą na stanowisku Cameleo na gdańskim Jarmarku Dominikańskim. Jego działanie doustne oraz na cerę czy włosy może być ciekawe i z całą pewnością jeszcze tu o nim wspomnę :) Takie zdrowotne oleje przyjmujemy najczęściej na czczo – łyżka oleju, popijamy połową szklanki letniej wody.


Łyżeczka ostropestu w codziennej diecie weszła do mojego menu już na stałe, a do ostropestowego toniku także jeszcze z pewnością będę wracać. Uważam to za jedno z moich najfajniejszych odkryć w ostatnim czasie.

7 komentarzy:

  1. moglabys zrobic post o konserwacji kosmetykow wlasnej roboty ? ( np toniki peelingi kawowe itp) ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że to świetny pomysł na dłuższy post! Postaram się jak najszybciej zebrać wszystkie rzetelne informacje, a gdybyś przedtem chciała na szybko zapytać o jakiś konkretny produkt to wyślij mi maila na kosmeologia@gmail.com :)

      Usuń
  2. Ostropest stosuję tylko wewnętrznie, aby wspomagać wątrobę, ale chętnie kiedyś spróbuję zewnętrznej kuracji na cerę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Już go polubiłam :*
    *Wpadnij do mnie na rozdanie, do wygrania oryginalna szczota Tangle Teezer
    http://silkybomb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. O, proszę bardzo. Słyszałam, z jest dobry na wątrobę, ale nie miałam pojęcia, że sprawdza się także w przypadku cery.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No pięknie. "Cudze chwalicie, swojego nie znacie". Żywo mnie zainteresowałaś tą rośliną!

    Dziękuję Ci za udział w Linkowym Party!

    Ściskam!
    Karolina

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger