11/19/2017

Manicure dla początkujących: wysuszacz, lakiery monohybrydowe i hybrydy



O lakierach do paznokci nie piszę tutaj zbyt często i mam ku temu kilka powodów. Pierwszy i najważniejszy jest taki, że za cholerę nie umiem ich malować ;) To zdanie coraz mocniej odchodzi w przeszłość, ale dosłownie do dwóch lat temu schemat był jeden. 

Kupowałam piękny lakier do paznokci, malowałam je i zaczynałam czekanie: pierwszą godzinę najlepiej w bezruchu (na przykład oglądając odcinek serialu), a potem pomału aktywując się i obchodząc się z paznokciami jak z jajkiem. I kiedy już byłam prawie pewna, że tak, udało się!... ZAWSZE je jakoś rujnowałam. Powierzchnia pazura zaliczała bliskie spotkanie z czymś twardym albo ostrym i przeschnięta, ale nie całkiem sucha warstwa emalii ulegała uszkodzeniu. Ja w takich sytuacjach momentalnie traciłam serce do świeżo wykonanego manikiuru :( Oczywiście próbowałam go jakoś ratować, ale najczęściej z utęsknieniem wyglądałam pierwszego odprysku, żeby mieć pretekst do zmycia lakieru i powrotu do mojej ukochanej odżywki do paznokci ;) A że lakiery na moich paznokciach trzymają się zwykle maksymalnie trzy dni, męka nie była długa. 

Dziś chciałabym napisać Wam o paru produktach czy trikach, które sprawiały i sprawiają, że coraz bardziej chce mi się malować paznokcie, a nawet tworzy mi się w głowie lista produktów, które w przyszłości chciałabym sobie sprawić: coś dla mnie absolutnie nie do pomyślenia jeszcze do niedawna! Dwiema z moich wskazówek dzieliłam się z Wami już wcześniej: pierwszym odkryciem był dla mnie fakt, że {na paznokciach pomalowanych lakierem piaskowym nie widać niedoróbek}! Pod tym postem niejaka Paulina poleciła mi fioletowy lakier piaskowy z Catrice oraz pewien inny produkt: po ich zakupie mój „paznokciowy” świat wywrócił się do góry nogami ;) Dziś wiem już dlaczego: okazało się, że Paulina bloguje o paznokciach i zjadła na tym temacie zęby, a każda jej rada jest dla mnie na wagę złota. Jeśli chcecie zobaczyć jej obłędne zdobienia to zajrzyjcie na bloga {Cienistość.pl}, a przy okazji polecam Wam jej cudownie inspirującego bloga lifestyle’owego, o {tutaj!}

Drugim moim odkryciem było mały {trik na odpryśnięty lakier} w postaci nałożenia roziskrzonego lakieru nawierzchniowego. Nie jest to dla mnie wyjście idealne, bo najczęściej wolę paznokcie bez niego (stawiając albo na gładką klasykę, albo na lakiery z jakimś pięknym shimmerem, którego nie chcę kryć!), ale uratowało mnie wiele razy! :)

Ale te posty są już stare: jeden sprzed trzech lat, drugi sprzed dwóch. Co nastąpiło potem? Kupiłam…



Wysuszający top coat do lakieru Sally Hansen INSTA DRI 


To jest ten drugi tajemniczy produkt, który poleciła mi wtedy Paulina ;) Długo się do tego zbierałam, ale jak już upolowałam go na którejś promce -49% w Rossmannie, to przepadłam. Miałam wcześniej podejścia do innych (w pamięci mam jedynie coś z Avon), ale Sally Hansen INSTA DRI to jest mistrzostwo! Dla każdej sieroty jak ja będzie nieocenioną pomocą. 

Działa to tak: malujemy paznokcie (polecam cienką warstwę), czekamy dwie minuty, nakładamy warstwę topu. Ja wtedy czekam jeszcze minutę albo dwie i dokładam kolejną warstewkę koloru, a na to po dwóch minutach znowu Insta Dri. 

Efektem jest błyskawicznie wysuszony lakier, bardzo błyszczący, o niezmienionej w porównaniu do stosowania go samodzielnie trwałości. To sprawiło, że w ciągu ostatnich dwóch lat miałam paznokcie pomalowanie więcej razy niż w ciągu reszty życia łącznie ;D Jest jednak pewien problem, którego ten wysuszacz nie rozwiązuje. Moim remedium na niego stał się…



Lakier monohybrydowy Peggy Sage 1 LAK 


Problem o którym mówię są pozalewane skórki. O ile wysuszający lakier nawierzchniowy uratował mnie przed niszczeniem dopiero co zrobionego manikiuru, o tyle nie pomógł mi zbytnio w procesie samego malowania, które wykonuję wciąż bardzo nieporadnie. Dzięki temu, że w ogóle zaczęłam sobie malować paznokcie raz na dwa miesiące zaczęłam powolutku nabierać wprawy, ale jednak praca w pośpiechu (zanim lakier zaschnie!!!) bardzo, ale to bardzo mi przeszkadzała. 

Wtedy dostałam propozycję przetestowania nowej propozycji marki Peggy Sage, którą jest lakier monohybrydowy, czyli produkt typu 3 w 1. W jednej buteleczce znajduje się baza + kolor + top, które utwardzamy w lampie UV lub LED uzyskując bardzo trwały efekt, ale co dla mnie ważniejsze: stosując produkt ekstremalnie prosty w obsłudze i pozwalający na bardzo powolne malowanie i jeszcze wolniejsze korygowanie błędów ;D 

Zestaw, który dostałam składał się z lampy NINA marki Ronney (lampa LED, 9W, 60 s) oraz lakieru Peggy Sage 1 LAK w kolorze Millennium Red. Lampa jest ekstremalnie mała, lekka i poręczna: rzecz, którą można wziąć ze sobą na każdy chyba wypad. Lakier jest w kolorze intensywnej, pomidorowej czerwieni, która nie jest moim ulubionym odcieniem czerwonego, ale którą z przyjemnością czasem noszę. {Gama kolorystyczna} jest niestety wybitnie uboga: kolorów jest niby dwadzieścia pięć, ale praktycznie wszystkie są odcieniami czerwieni, różu i fioletu :( Wyjątki są trzy: biel, czerń i kolor Sandy Dune, który bardzo wpadł mi w oko! Jeśli tylko będę miała okazję zobaczyć go na żywo i ocenić czy gra z kolorem mojej skóry na dłoniach kupię go na pewno, bo system 1 LAK totalnie mnie zauroczył! 

Manicure monohybrydowy wykonuję tak: opiłowuję paznokcie do pożądanego kształtu, ogarniam skórki i tak dalej. Powierzchnię paznokci poleruję polerką o gradacji 240/280 (drobniejszą stroną). Myję ręce, przemywam paznokcie cleanerem (takim jak do hybryd, za pomocą typowych wacików bezpyłowych). Po odparowaniu nakładam jak najcieńszą warstwę lakieru Peggy Sage 1 LAK, bo grubsza może pomarszczyć się podczas utwardzania :D Utwardza się ją w lampie UV 2min/LED 30 s. Potem dokładam drugą, równie cienką warstwę i utwardzam ją tak samo – i to już koniec! 



Jak wiele razy wspominałam na blogu, u mnie standardowe lakiery trzymają się zwykle maksymalnie trzy dni, a jeśli paznokcie pomaluje mi koleżanka to udaje się to wydłużyć do czterech. Peggy Sage 1 LAK trzyma się u mnie 7-8 dni, co jest dla mnie totalnie niesamowite. Stosując opisany wyżej trik z drobinkowym topcoatem mogłabym nosić te paznokcie przez prawie dwa tygodnie o_O 

Lakier jest tak mocno napigmentowany, że już jedna warstwa mogłaby mi wystarczyć, ale na zdjęciu widać dłonie mojej przyjaciółki Zuzi, a jej przecież nie zaoferowałam półśrodków ;D Ale wracając do tematu zalewania skórek itp.: praca z lakierem monohybrydowym to czysta przyjemność. Mogę ciapać paznokcie tak wolno jak mi się podoba, a jeśli gdzieś spartolę: poprawić w swoim tempie, bez presji czasu. Dla mnie jest to zupełnie nowy wymiar malowania paznokci! 

W jednym ze starych tekstów pisałam, że uwielbiam mieć pomalowane paznokcie, ale nienawidzę samej czynności malowania. Przy tym lakierze odwróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i gdyby tylko gama kolorystyczna poszerzyła się o bardziej moje kolory, byłabym całkowicie spełniona ;) W pierwszej kolejności poprosiłabym o marsalę, szerszą gamę beży/cielistych/nude oraz o szarości: betonową albo taupe :) 

Na szczęście mnogość pięknych kolorów w mojej kolekcji zapewniają…




Lakiery hybrydowe Realac 


Jeśli śledzicie moje Insta Stories to wiecie, że byłam wczoraj w Akademii Paznokcia w Pruszczu Gdańskim na spotkaniu zorganizowanym dla blogerek przez markę Realac. Tu pozwolę sobie na małą dygresję: zwykle jak słyszę określenia typu „akademia paznokcia” czy „atelier fryzur” to uśmiecham się z przekąsem na myśl o wąsatym Januszu biznesu, który wymyślał te nazwy ;) Ale jeśli jest jakieś miejsce uczciwie zasługujące na taką nazwę, to jest nim Akademia z Pruszcza. 

Zobaczcie: budynek wygląda tak {klik!}. Na parterze mieści się sklep ze wszystkim do paznokci co możecie sobie wyobrazić i powiem Wam, że nigdy nie widziałam tylu paznokciowych produktów w jednym miejscu. Marki lakierów (zwykłych, hybrydowych, …) o których czytałam tylko na {cienistym blogu Pauliny} albo w ogóle nie słyszałam; akcesoria których przeznaczenia nie umiałam się nawet domyślić i to z każdej półki cenowej (ceny pędzli od sześciu złotych do stu :P); po prostu paznokciowe El Dorado. Co ciekawe, z bardzo miłym akcentem w postaci mega interesującego działu pielęgnacji: głównie profesjonalne linie Bielendy do twarzy oraz różne mniej znane marki produktów do pielęgnacji ciała. 

A nad sklepem znajduje mnóstwo pomieszczeń konferencyjnych, do edukacji, warsztatów i tak dalej. W jednym z nich zebrano mnie i super ekipę innych blogujących dziewczyn, żeby przedstawić nam zimową kolekcję, która jest naprawdę nietypowa. Zamiast stawiać na zimne, jasne kolory które już niedługo będziemy widzieć za oknem, zaproponowano nam intensywne i przykuwające oko odcienie idealne do stylizacji świątecznych, sylwestrowych i karnawałowych. Zresztą zobaczcie same: 



Moimi faworytami są oczywiście granat z drobinkami (98 Don’t Stop the Music), złoto (30 Golden Fish) oraz widoczne na zdjęciu srebro (34 Silver Star) <3 

Ponieważ moja przygoda z hybrydami Realac dopiero się zaczęła, nie mogę na razie wypowiedzieć się na tematy związane z ich jakością. No, może poza jedną: kolory z kolekcji zimowej kryją naprawdę solidnie, wystarcza mi przy nich jedna warstwa i to na luzie. Co ciekawe, w cienistej relacji z prezentacji {neonowej kolekcji letniej Realac} czytałam, że z tamtymi końca tak było – co zresztą ma swoje zalety, zwłaszcza dla osób o krótkich paznokciach. A że ja właśnie takie noszę (z wyboru) to moje zainteresowanie innymi odcieniami Realaca jest bardzo, bardzo wysokie i w przyszłości na pewno jeszcze się na coś skuszę. A może Wy mi coś polecicie? :) 



Tekst ten wystukałam dla Was mając na paznokciach to zabójcze Realacowe srebro, a w myślach już zastanawiam się jak osiągnąć ten czy inny kolor albo efekt :D Z jednej strony chciałabym markom Peggy Sage i Realac podziękować za nową podjarkę, ale z drugiej strony… kurczę, idą Święta, a więc wydatki ;) Więc za spełnianie wishlist nie wezmę się pewnie za prędko, czyli czekają mnie teraz ze dwa miesiące tortur ;D 

A Wy jak dbacie o swoje paznokcie? Lakier tradycyjny, hybryda, żele?
Aha, i czy bawicie się nail artem czy zostawiacie je na gładko?
Chcę wiedzieć WSZYSTKO!!! 

Ania

30 komentarzy:

  1. Fantastycznie ze pokazalas nowości od Realac. Miałam być na tym spotkaniu ale wypadek i operacja pokrzyzowaly mi plany. Lakiery są już mocno karnawałowe ale to super. Będzie czym malować paznokcie na Święta i Sylwestra

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolekcja Realac mi się podoba, więc zostaje tylko malować :D co do wysuszacza to miałam taki z Essence i to było genialne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię ten lakier monohybrydowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to idę do Ciebie poczytać o nim, bo ja go nie widziałam ani w sklepach, ani na blogach, ani na żadnej stronie internetowej! :O

      Usuń
  4. Ja na rzecz hybryd już dawno z lakierów zrezygnowałam :D
    Kolekcja Realac jest super, większość mi sie podoba :)
    A wysuszacz Sally Hansen miałam ale Kwik Dri i był genialny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kilka miesięcy temu na rzecz hybryd zrezygnowałam z klasycznych lakierów i wszystkiego co z nimi związane, zostały mi tylko odżywki. Kocham hybrydy i nie wyobrażam już sobie innego mani, choć te monohybrydy korcą, bo styczności z nimi nie miałam :P Przyjemności podczas zabawy hybrydami :D Ja się tak ucieszyłam na najnowszy róż, że aż mi lampa z wrażenia przestała działać, więc mam chwilową przerwę na odżywkę :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wyobrażam sobie, że mogłabym w całości przerzucić się na hybrydy i naturalne pokryte odżywką paznokcie <3 A z monohybrydowego korzystać wtedy kiedy mam mało czasu. Dlatego wiążę duże nadzieje z tym pięknym kolorem Sandy Dune <3

      Usuń
  6. Czym dokładnie różni się lakier monohybrydowy od hybrydowego? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dokładnie opisane w poście :D Zrobienie hybryd to wiele kroków i wiele preparatów do użycia, a lakier monohybrydowy to tylko jeden kosmetyk i hop, pod lampę :)

      Usuń
  7. Uwielbiam ten Twój luz we wpisie, czyta się to z ogromną przyjemnością :) Ja też lubię lakiery hybrydowe właśnie za to, że mogę spokojnie poprawić wszystkie mankamenty przed utwardzeniem. Z monohybrydami jeszcze nie miałam styczności. A z lakierami zwykłymi mam identycznie, nie wiadomo jak się postaram, a zaraz i tak zahaczę o szafkę, czy cokolwiek twardego... Nie wiedziałam, że Insta Dri maluje się też pomiędzy warstwami, ja zawsze malowałam na samą górę, czyli np. dwie warstwy lakieru + Insta Dri :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, teraz to mi zabiłaś ćwieka :D Może to Twoja metoda jest tą właściwszą? Moja na pewno idealnie się u mnie sprawdzała, to znaczy jeśli chodzi o samo wysuszanie lakieru. Niestety to uwidoczniło mi drugi problem pod tytułem zalewanie skórek :< Dlatego (mono)hybrydy FOREVER!!! ;D

      Usuń
  8. Ja używam i zwykłych i hybrydowych lakierów :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten granat to naprawdę hit! Jestem ciekawa czy do mnie też dotrze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aniu co powiesz o nowości ale z Bandi. Poniżej link do składy
    https://e-drogeria24.pl/pre-d3-zaawansowany-krem-nawilzajacy-spf-50-50-ml-bandi-uvx02-p-1641.html?gclid=Cj0KCQiA3dTQBRDnARIsAGKSflmGVRRX-YbdimHhUeS5TzOPmHpOC8nvOYKaIR7uwP5Yhr8cSTeF2_gaAjKIEALw_wcB

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam mieszane odczucia. Pierwszy filtr to jeden z tych kiepskiej jakości, dopiero dalej wchodzi Tinosorb M i Uvinul A Plus.

      Reszta składu już zdecydowanie fajniejsza. Na pierwszych miejscach są oczywiście raczej takie neutralne syntetyki (jak to zwykle z filtrami bywa), ale mamy i masło shea wysoko, i olej arganowy, i przeciwzapalną ektoinę, olej krokoszowy, ekstrakt z rdestu czy parę witamin, a to już znacznie bogatszy skład niż większość kremów z filtrem :)

      Więc powiedziałabym tak: w kwestii ochrony zapowiada się nieźle, w kwestii pielęgnacji dobrze! Jednak dla mnie (nie wiem czy dla Ciebie również) najważniejszą obok ochrony zaletą/wadą filtra jest jego komfort noszenia, to znaczy czy nie jest zbyt tłusty i tak dalej. A tego ze składu nie da się wywnioskować :( Chyba, że czytałaś już jakieś recenzje i ktoś pisał, że on zastyga?

      Usuń
    2. Nigdzie nie ma recenzji żadnych jeszcze. To nowość z Bandi

      Usuń
    3. No to tak naprawdę decyzję musisz podjąć sama. Jeśli masz suchą cerę, nie nosisz za bardzo makijażu itp. to takie tłustsze filtry nie muszą być u Ciebie problemem i wtedy można spróbować w ciemno :D Ale jeśli zależy Ci na macie, to namawiałabym na LRP albo Vichy, a z tym zakupem wstrzymałabym się do pierwszych recenzji.

      Usuń
  11. Monohybrydy miałam ze 3 lata temu i bardzo mi się podobały, ale były mało dostępne, cieszę się, że zrobiły się popularne i samemu można je zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a pamiętasz może co to była za marka? Ja jestem zachwycona tą ideą, ale prawdę mówiąc to w ogóle nie widuję takich produktów :<

      Usuń
  12. Pytanie z innej beczki: Aniu czy myślisz, że serum Ava z peptydami można stosować na całą twarz codziennie pod krem aktywnie nawilżający z Bielendy? Skład serum Avy jest następujący: Aqua, Glycerin, Acetyl Hexapeptide-8, Ubiquinone, Lecithin, Sodium Carbomer, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie dawałabym go pod oczy (peptydy miorelaksacyjne wg niektórych źródeł stosowane w okolice oczu dają efekt "pięknych" worków). W teorii na całą resztę twarzy można :) A z ciekawości, jaką konsystencję ma to serum?

      Usuń
    2. Konsystencja żelowa, szybko się wchłania:) Czyli na kurze łapki też nie bedzie sie nadawało?

      Usuń
    3. Ten peptyd ma rozluźniać mięśnie, a nie wypełniać zmarszczki, czyli nie stosujemy go tam gdzie zmarszczka jest/tworzy się, tylko na okolice tych mięśni, które się temu przyczyniają. Taki uproszczony schemat jest na przykład tu: http://www.skinintegrity.com.au/images/Botox-crows-feet-treatment.jpg :)

      Usuń
  13. Odkąd zainteresowałam się hybrydami zastanawia mnie kwestia bezpieczeństwa dla zdrowia skóry dłoni i jej starzenia. Z moich poszukiwań wynika, że lampy LED nie są złe, ale jako że jest to dobrowolnie aplikowana porcja światła zbliżonego do UV to proszę o Twoją opinię, w końcu jesteś jedną z osób które przekonały mnie do stosowania filtrów, no i ufam Twojej zawsze merytorycznej ocenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są dwa typy lamp. Lamp LED ten dylemat w ogóle nie dotyczy, można używać śmiało :)

      Lampy UV w teorii emitują to samo światło, przed którym chronimy się stosując filtry. W praktyce ich moc jest mała, czas ekspozycji krótki, a "opalana" :D powierzchnia niewielka. Z tego co wiem nie ma publikacji badających długofalowy wpływ, ale o ile nie mamy w okolicach paznokci znamion, nie chorujemy na albinizm albo nie mamy historii jakiegoś nowotworu w przeszłości i tak dalej to najpewniej nie ma powodu do obaw.

      Świetne pytanie! :)

      Usuń
    2. Bardzo dziękuję za rozwianie wątpliwości :)

      Usuń
  14. A jeśli chodzi o lampy UV? Który z tych modeli jest w porządku - https://rankingiproduktow.pl/ranking-lamp-uv-led-do-hybryd/ ? Nie zależy mi na najniższej cenie, tylko rozsądnym połączeniu jej z jakością. To ma być do domowego użytku. Co podpowiecie?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger