5/31/2015

Niedziela dla włosów (7): O Color Run i jego następstwach na mojej głowie... ;)

Słowo harcerza, że mój przedziałek nie jest taki szeroki - po prostu mam na głowie tyle proszku, że leży on wręcz NA WŁOSACH, a nie tylko na skórze ;D


Czy słyszałyście kiedyś o hinduskim święci Holi? Znane jest ono także jako Festiwal Kolorów – a to za sprawą tradycji obrzucania się barwnymi proszkami. Niesamowicie pozytywne przesłanie tego święta (pozbycie się zła, nowy początek i wybaczanie) oraz niewątpliwie urzekająca oprawa wizualna sprawiają, że wydarzenia nim inspirowane przenosimy także na nasz grunt. W tym roku Gdańsk może pochwalić się wczorajszą II edycją Color Day PG, a ponadto Festiwalem Kolorów planowanym na zbliżający się wielkimi krokami sierpień.


Odbywający się wczoraj Color Day to impreza łącząca przyjemne z pożytecznym, a wszystko to w bajecznej chmurze kolorowego pyłku. Bieg na jeden lub pięć kilometrów to część przyjemna, pożyteczna zaś to zbieranie datków na Pomorskie Hospicjum dla Dzieci (na które możecie wpłacić Waszą darowiznę, jeśli chcecie!). Jeśli nigdy nie byłyście na takim wydarzeniu, to bardzo Was do nich zachęcam – bardzo prawdopodobne, że Wasze miasta też mogą pochwalić się podobnymi eventami :)

No dobrze, ale co to ma wspólnego z Niedzielą dla Włosów? Całkiem sporo... ;)

Po mojej pięciokilometrowej przebieżce wyglądałam, jakbym głowę zanurzyła w różowym pyłku. Nie pamiętam nawet kto mnie tak urządził, ale miałam z niego na twarzy właściwie maseczkę... przynajmniej nie było widać jaka czerwona zrobiłam się z wysiłku! ;D Mnóstwo proszku miałam też we włosach, które podczas zbierania ich w kitkę narobiły mi strachu: w dotyku były suche i tępe, niczym najgorszy zaniedbany kołtun. Przypomniało mi się wtedy, że rok temu usłyszałam od moich przyjaciółek, że proszki Holi bardzo wysuszyły im włosy. Rzut okiem na torebkę z resztką pyłku i... wszystko jasne :)

Soda oczyszczona! Nic dziwnego, że tych parę godzin z proszkiem na głowie potrafi narobić niezłych szkód. Postanowiłam nie sprawdzać w jakim stanie będą moje włosy jeśli umyję je „normalnie”: zdecydowałam się od razu strzelić z grubej rury i zafundować im kurację głęboko nawilżającą inspirowaną pomysłami Wiedźmy oraz PEH od Anwen.

Lejąc na włosy wodę z prysznica okazało się, że zmoczenie ich stało się nagle baaardzo trudne... Przy tym nawet wilgotne nie miały ani trochę poślizgu. Przeprosiłam się więc z balsamem Mrs. Potter's, którego od czasu ścięcia włosów nie używam – bo służył mi tylko do zmywania olei, a tych już nie nakładam.

Po myciu Potter'sem sięgnęłam po mój pewniak, czyli → Natur Vital Hair Loss do włosów przetłuszczających się. Po pierwsze dlatego, że mycie skalpu odżywką zawsze bardzo mi ją podrażniało. A po drugie dlatego, że proszku we włosach miałam tyyyle, że nie chciało mi się wierzyć, że jednym co-washem pozbędę się wszystkiego ;)

Szampon trzymałam na głowie parę minut, po spłukaniu zawinęłam włosy na chwilę w ręcznik, a następnie nałożyłam dużą ilość mojej mikstury. W jej skład wchodziły:

  • łyżka maski Kallos Keratin
  • łyżka żelu aloesowego Flos-Lek
  • dwie „pompki” oleju arganowego Nacomi (z opakowania po serum Biovax A+E)
  • łyżeczka jogurtu greckiego


Ostatni składnik dodałam pod wpływem impulsu. Dawkę protein miała zapewnić moim włosom proteinowa maska, ale później do głowy przyszło mi, że:
1. dałam do mieszaniny dość dużo aloesu, więc by uniknąć przenawilżenia i spuszenia włosów – warto dołożyć proteinek
2. ilość protein w masce Kallos szacuję na niewielką, w ich składach substancje aktywne są najczęściej w okolicach Parfum: albo tuż przed, albo wręcz za kompozycją zapachową.
3. maska wyszła mi dość rzadka, a jogurt ładnie ją zagęścił :)

Mikstury wyszło mi sporo, o wiele za dużo do włosów tak krótkich jak moje. Ponieważ nie bawię się raczej w trzymanie takich rzeczy w lodówce, po prostu wmasowałam mieszaninę we włosy metodą Henrietty (tylko o wiele krócej) i następnie dołożyłam resztę. Na to czepek i trzydzieści minut czekania.

Po spłukaniu zeserwowałam włosom stały repertuar, by móc jak najbardziej obiektywnie ocenić wpływ maski na moje włosy. Tak więc poszło płukanie chłodną wodą, turban z ręcznika na parę minut, a na koniec ugniatanie parę chwil, z odżywką b/s Ziaja Intensywne Nawilżanie.
Pierwsze dwa zdjęcia - światło naturalne, po prawej - flesz.

Włosy po umyciu BOSKIE. Miękkie, gładkie, elastyczne, fajnie skręcone – dorobiłam się nawet rulonów po bokach głowy :) Tył niezależnie od długości włosów kręci mi się zawsze bardzo słabo w porównaniu z resztą, ale nawet i tu końcówki poskręcały się :)

Jestem z efektów bardzo, bardzo zadowolona. Co prawda, widzę na głowie parę pasm jakby ciut bardziej suchych od pozostałych, ale myślę, że są to te miejsca, gdzie zostałam wręcz „natarta” proszkiem ;D Do następnego mycia zaserwuję im ulubionego olejowego Biovaxa i na pewno dojdą do siebie.

Jak widać, moja dzisiejsza Niedziela dla Włosów była dość bogata w informacje i eksperymenty :D Jak Wam się podoba? Czy w miastach z których piszecie macie podobne imprezy?

Buziaki,


K.

9 komentarzy:

  1. Oh, a wczoraj strasznie żałowałam, że nie mogłam iść na Color Run w moim mieście. Ale może to i lepiej? ;) I odżywki Ziaja są najlepsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, a skąd jesteś, jeśli mogę wiedzieć? Następnym razem idź koniecznie - włosy czy nie włosy, kopniak pozytywnych wibracji i pomoc bliźniemu są tego warte! A włoski mają się dzisiaj jeszcze lepiej niż po samym myciu, więc jeden zabieg w całości im zrekompensował ewentualne straty ;)

      Usuń
  2. O rany jak zobaczyłem zdjęcie to najpierw myślałem, że sobie wtarłaś jako odżywkę jakiś silny kwas XD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdjęcie na wejściu nieco mnie przeraziło ;D ale regeneracja bardzo na plus - włosy pięknie wyglądają :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze wiedzieć. Nigdy nie miałam problemów po festiwalu kolorów, ale zawsze warto się lepiej przyjrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze ciekawie to musi wyglądać :D. Słyszałam o tym ale widzieć nie widziałam :P. Pierwsze zdjęcie chociaż trochę oddaje co się mogło tam dziać, co do imprezy w moim mieście to nie mam zielonego pojęcia ale chętnie się dowiem :). Nie wiem czy moje włosy wytrzymały by tyle tego proszku :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zazdroszczę! Chciałabym uczestniczyć w takiej imprezie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekam, aż będzie w Wawie:). Boję się tylko, że soczewki mi zniszczy i nic nie będę widzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas i w tej, i w zeszłorocznej edycji w każdym pakiecie startowym znajdowała się para okularów przeciwsłonecznych, które bezwzględnie warto mieć na nosie podczas biegu - inaczej naprawdę nie polecam! Jeśli u Was nie będą ich rozdawać, weź swoje własne z domu koniecznie :)

      Usuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger