3/05/2015

Recenzja: energizująca maska na twarz Anti-Age Vitamin C ze Starej Mydlarni

Witalski!

Dziś wpadam do Was z recenzją kosmetyku zakupionego przeze mnie na fantastycznym spotkaniu organizowanym przez Starą Mydlarnię w gdyńskiej Galerii Szperk. Robiąc wtedy zakupy skupiłam się na maseczkach, których palący niedobór dawał mi się już we znaki i w moje ręce wpadła zakupiona po raz pierwszy (i od razu pokochana!) glinka rhassoul, upominek w postaci bardzo fajnej czerwonej glinki oraz opisywana dziś przeze mnie maseczka z witaminą C. Była to moja pierwsza maseczka w proszku o składzie bardziej złożonym niż pojedyncza alga bądź glina, więc podchodziłam do niej z moją alergiczną cerą dość nieufnie... Czy słusznie? Przekonajmy się.



Maseczkę dostajemy w szczelnej torebce strunowej o pojemności 25 g. Jej cena to 19 zł i teraz wiem już, że w stosunku do jakości i wydajności produktu nie jest to cena zbyt wygórowana. Normalnie pewnie bym jej nie kupiła, ale na szczęście udzieliła mi się radosna atmosfera wydawania pieniędzy i wyłączyłam na chwilę zdrowy rozsądek ;)

Na opakowaniu producent serwuje nam klasyczną mowę-trawę o tym, że maseczka jest energizująca, nadaje się do każdego typu cery i zasadniczo robi wszystko od nawilżania przez opóźnienie procesów starzenia. Z tym ostatnim byłabym skłonna się zgodzić (bo bardzo wierzę w przeciwstarzeniowe właściwości witaminy C!), ale skład nie do końca potwierdza te obiecywane złote góry.

Na marginesie, co to w ogóle znaczy maseczka „energizująca”? Rozumiem to określenie przy kosmetykach z ATP czy adenozyną, ewentualnie z koenzymem Q10 – bo substancje te faktycznie biorą udział w przemianach energetycznych komórki. Ale prawda jest taka, że zazwyczaj jest to puste słowo działające na klientki niczym magnes, a niestety nie oznaczające niczego konkretnego. Tak jest i w tym przypadku. Przyjrzyjmy się bowiem składowi:


Ogólnie: jest pięknie! Mamy ziemię okrzemkową, sole mineralne, algi, wyciągi z żeń-szenia i ananasa, no cud. Zauważmy, że baza maseczki łudząco przypomina bazę do maseczek peel-off z ZSK - więc prościej i bardziej naturalnie się już chyba nie da ;) Moje pytanie brzmi: gdzie ta energia dla cery? Gdzie witamina C? Chyba tylko w tym ekstrakcie owocowym, co raczej mnie zawiodło...

Przejdźmy do stosowania maseczki. Jak widzicie, jest ona w formie bladożółtego proszku (dość pylącego, uważajcie by nie oddychać głębiej przy otwartej saszetce :P), który należy rozprowadzić w wodzie i taką gęstą pastę nałożyć grubą warstwą na twarz. Kolejna wskazówka: nie przygotowujcie maseczki przed kąpielą czy peelingiem (jak robię zawsze z glinkami i algami), bo zaschnie Wam w naczyniu :D Taki falstart zdarzył mi się na szczęście tylko raz, wszystko poszło do kosza. Przy okazji, ten kosmetyk ma bardzo przyjemny, owocowy zapach z wyraźnie wyczuwalną nutą świeżego ananasa.


Żeby dobrze wymieszać maseczkę z wodą i pozbyć się grudek trzeba się nieźle namachać, ale uzyskane w ten sposób mazidło jest świetne w nakładaniu, dobrze trzyma się cery i rozprowadza się bez prześwitów. Po 10-15 minutach powinno się za przeschniętą (gumowatą w dotyku) warstwę złapać i jednym ruchem ściągnąć – ponownie, tak to wygląda w teorii :P W praktyce zdejmiemy tak większość, ale w miejscach, gdzie maseczki nakładamy mniej, czyli na wszystkich „brzegach” (wokół oczodołów, na linii włosów itp.) wysycha ona na wiór i ściągnięcie tego dłońmi to droga przez mękę. Na szczęście wacik nasączony tonikiem czy hydrolatem błyskawicznie likwiduje problem.

No i teraz najważniejsze, czyli oczywiście działanie. A działanie jest na szóstkę z wykrzyknikiem :) Cera po tej masce jest rozjaśniona, rozświetlona, ma idealnie wyrównany koloryt. Jest też dużo delikatniejsza w dotyku, bo ekstrakt z ananasa nadaje jej subtelne właściwości peelingu enzymatycznego. Oczywiście nie da się ocenić jej działania przeciwstarzeniowego... Ale efekt doraźny jest dla mnie zachwycający i tyle mi wystarcza :) Maska jest przy tym wszystkim całkiem wydajna i myślę, że z całą pewnością kupię ją ponownie: albo wybiorę się do Szperku, albo – jeśli będzie mi to wybitnie nie po drodze – zamówię przez Internet.


Miałyście już maski ze Starej Mydlarni? Poleciłybyście mi jakąś inną z tej serii? A może używacie zupełnie innych maseczek i zaskoczycie mnie czymś zupełnie innym? Czekam na Wasze komentarze :)

9 komentarzy:

  1. To dla mnie zupełna nowość :) Z opisu bardzo sympatyczna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. To dla mnie zupełna nowość :) Z opisu bardzo sympatyczna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. maski nie miałam mam serumz wit C z tej firmy ale niestety nie za bardzo mi pasuje

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnie bym ją wypróbowała, lubię maski, a Stara Mydlarnia kojarzy mi się z naturalnymi i bezpiecznymi kosmetykami :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie też nowość, ale kusząca:) hmm, no chyba spróbuję, bo brzmi fajnie. Akurat się zastanawiałam nad tym, czym tu się teraz maseczkować bo spirulina skończona, a mam taką regułę, że staram się trzymać jednej maseczki przynajmniej przez miesiąc. Taka saszetka byłaby jak znalazł:)
    Ojej i jeszcze sposób jej 'zmywania' to ogromny plus, uwielbiam takie 'zdejmowane' maseczki, bo z tą spiruliną to się na prawdę męczyłam przy zmywaniu...
    Może nawet dziś będę w Starej Mydlarni, dzięki za ten post:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój ulubiony i póki co niezawodny sposób na zmycie trudnych maseczek (typu glinki, algi) to ściereczki z mikrofibry - te najzwyklejsze, do odkurzaniz mebli ;) Obecnie mam takie z Biedronki i są świetne! :D

      Usuń
  6. chętnie bym nabyła ale przeraża mnie cena wysyłki.
    chyba na nogach to niosą z wszelkimi honorami jak ogień olimpijski ,,,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany, faktycznie - chyba zwariowali... A skąd jesteś? Może dostaniesz ją stacjonarnie, np. w Douglasie? Jeśli nie, to do końca czerwca mieszkam całkiem blisko jednej ze stacjonarnych filii Mydlarni i gdyby mieli ją na stanie, mogłabym Ci wysłać za standardową opłatą wg Poczty Polskiej :)

      Usuń
    2. Miesiąc temu otworzyła się też Stara Mydlarnia w Gdańsku w Galerii Madison :) Może tam wam będzie bliżej :) Ja zakochałam się w piance do oczyszczania twarzy z serii Eco Receptura z figami. Jest boska!

      Usuń

Copyright © 2016 Kosmeologika , Blogger